[O] Dwa numery Secret Service

W połowie października pisałem o reaktywacji magazynu Secret Service. Na dniach ukazał się drugi numer (jeszcze nie czytałem), jednak sieć aż buzuje od informacji na temat pisma. Przyznam, że przez ostatnie dwa tygodnie nie byłem za bardzo na bieżąco, zresztą sprawa wyszła całkiem niedawno.

O co chodzi?

Wskrzeszenie Secret Service było możliwe dzięki spektakularnej zrzutce jego fanów, którzy zebrali niemal 300 tysięcy złotych. Miało być super - świetny skład redakcyjny, złożony z doświadczonych ludzi. Stary, dobry tytuł. Nacisk na publicystykę, a nie tylko i wyłącznie recenzje gier. No i pierwszy numer mniej więcej tego się trzymał (tak uważam, mimo że wiele osób narzekało).

Początek grudnia przyniósł jednak informację, że drugi numer SS jest jednocześnie numerem... ostatnim. Parafrazując gospodarza domu, Anioła z serialu "Alternatywy 4": nie będzie Secret Service, będzie Pixel! Ponoć wydawca nie ma już prawa do wydawanego tytułu.

Dziwne, prawda? Jeszcze niedawno twórcy pisma zapewniali, że wszelkie aspekty prawne są dopięte na ostatni guzik (wcześniej SS upadł m. in. właśnie wskutek sprzeczek o prawa do tytułu i ostatnie jego numery wychodziły jako New S Service).

Przyczyny

Pieniędzy na reaktywację SS nie wpłacałem, więc nie ekscytuję się całą sprawą tak bardzo. Nie będę zatem wnikał w faktyczne przyczyny opisywanego stanu rzeczy. Być może rację ma wydawca, oskarżający właściciela praw do tytułu o szarogęszenie się w redakcji i niechęć do podpisania nowej umowy. Być może rację ma właściciel praw, który oskarża wydawcę o zerwanie umowy i wyrzucenie go z zespołu. Może rację mają zawiedzeni fundatorzy, którzy czują tu skok na kasę - wykorzystano kultowy tytuł, aby zbiórka funduszy dała lepsze efekty, ale w planach było i tak wydawanie innego, nowego tytułu. Który ze scenariuszy jest prawdziwy? Pewnie się nigdy nie dowiemy, jednak nie to jest najważniejsze.

Szkoda

Zatem żegnamy Secret Service, który nawet nie zdążył się rozkręcić, a już ląduje w piachu. Wprawdzie - niby - ma być nadal wydawany w dotychczasowym kształcie (redakcja, forma), jedynie pod zmienionym tytułem, ale osoby fundujące to pismo mogą się poczuć oszukane i wystrychnięte na dudka. Tym bardziej, że pewnie składu redakcji nie uda się utrzymać - niektórzy nie będą chcieli dalej współpracować z osobami, które nie dopilnowały tak oczywistej rzeczy, jak prawa do tytułu.

Wszystko stracone?

Tak naprawdę, patrząc na to przez pryzmat poprzedniego wpisu dochodzę do wniosku, że obecna sytuacja jest właśnie taka, jakiej wtedy chciałem - powstało nowe pismo, o "skrzywieniu" publicystycznym, z fajną redakcją i właśnie przestaje żerować na starej marce. Czyli co, chyba poczekam jeszcze i przyjrzę się temu całemu Pixelowi...

Komentarze

  1. To wszystko przez prawa do znaku towarowego. A raczej jego brak. Polecam poczytać, dlaczego SS po raz kolejny upadł na blogu: http://autorskielegalnie.pl/?p=483

    OdpowiedzUsuń
  2. Niby taka jest oczywista przyczyna. Ale też nie całkiem bez sensu jest pomysł, że od początku chodziło o wprowadzenie nowego tytułu, a "Secret Service" miał być tylko "trampoliną", potrzebną do zebrania funduszy. Jakkolwiek by nie miało być, wyszło fatalnie i zupełnie bez klasy.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz