Fujifilm X20 - refleksje
Minął już ponad miesiąc, od kiedy sprawdzam w praktyce aparacik Fujifilm X20. Pora na poważniejsze uwagi i wnioski (w poście Fufu opisałem tylko pierwsze wrażenia). Nie skupiałem się na robieniu testów, tylko wykorzystywałem aparat w praktyce, więc nie znajdziecie tutaj żadnych tabelek i wykresów, nie będzie też porównywania obrazków między X20 a np. lustrzanką. Z uwagi na prywatny charakter większości powstałych w tym czasie zdjęć, nie będzie zbyt wielu przykładów, więc musicie wierzyć mi na słowo. Wiele razy będę odwoływał się do cech Canona S95, bo to jedyny aparat kompaktowy, do którego mam dostęp i którego używałem wcześniej, więc mogę porównać jego pracę z opisywanym X20.
Wygoda użycia
Ten element oceniam w X20 dość wysoko, oczywiście biorąc pod uwagę czas na przyzwyczajenie się do sterowania. Tutaj polecam gorąco przeczytanie instrukcji użytkownika - w sposób systematyczny pozwoli to poznać wszystkie, nawet rzadziej używane funkcje.
Aparat jest na pewno poręczniejszy od każdej dostępnej na rynku lustrzanki i na stałe znalazł miejsce w kieszeni mojej kurtki, co zapewnia, że niemal zawsze mam go przy sobie. Przy odrobinie wprawy da się go szybko przygotować do pracy poprzez zdjęcie dekielka połączone z okręceniem pierścienia zooma i już można pstrykać (przynajmniej w teorii, w praktyce czasem zawodzi włączenie aparatu, o czym później). Na pewno ustawianie ogniskowej za pomocą pierścienia zamiast dźwigienki jest dużym plusem aparatu Fujifilm - dzięki temu zmiana ogniskowej jest szybka i pewna.
Przydatne i łatwe w obsłudze jest kółko korekty ekspozycji oraz kółko trybów - oba działają ze sporym oporem (trudno coś przypadkowo przestawić), a jednocześnie pewnie. Pod tym względem gorzej ma się sprawa z poziomym kółkiem z tyłu aparatu, sterującym np. wartością przysłony - tutaj łatwo zmienić nastawy i nawet tego nie zauważyć, dlatego warto zablokować te kółka i okoliczne przyciski za pomocą przycisku MENU/OK.
Zrezygnowałem z używania eleganckiego skórzanego etui, bo po pierwsze zwiększa ono gabaryty urządzenia, po drugie - jego otwieranie jest kłopotliwe (ciężko schodzi z obiektywu), a po trzecie - utrudnia dostęp do klapki akumulatora i karty pamięci (trzeba odkręcać cały pokrowiec, by otworzyć wspomnianą klapkę).
Jakość obrazu
Pod względem jakości obrazu nadal podtrzymuję zdanie, że jest lepiej niż w Canonie S95, jednak gorzej (czasem sporo) niż w lustrzankach. W dobrych warunkach oświetleniowych (możliwość stosowania ISO100) obrazek wygląda bardzo ładnie, zwłaszcza gdy stosujemy format JPG, odszumiany przez aparat. Stosowanie formatu RAW ujawnia w Lightroomie szumy nawet w tak niskiej czułości. W ogóle doszedłem do wniosku, że najlepiej robić (w moim oczywiście przypadku) zdjęcia RAW+JPG, bo w JPG ustawiam sobie symulację filmu Velvia i kolory wychodzą bardzo ładne, a zawsze "w razie czego" można się ratować RAWem.
To "w razie czego" to niestety, automatyczny balans bieli. Szczególnie w świetle żarowym aparat często mocno "zażółcał" ujęcia - oczywiście dało się to obejść przez ręczne ustawienia, jednak gdy się o tym zapomni, to obróbkowo JPGi nie bardzo da się odratować. Dobrym nawykiem jest ustawienie balansu bieli na CUSTOM, po czym sfotografowanie szarej karty. Wówczas zastosowany zostanie balans dla aktualnych warunków oświetleniowych.
W kwestii "wyciągania za uszy" RAWów, czyli ratowania ewidentnie niedoświetlonych czy prześwietlonych ujęć, lepiej sprawdza się odzyskiwanie świateł. Mam wrażenie, że X20 ma dużo, dużo większą tolerancję na prześwietlenia niż Nikon D700. Kiepsko pracuje się za to na cieniach, bo bardzo szybko dochodzimy do mocno zaszumionych ujęć.
Filmowanie
Nie jestem amatorem kręcenia filmów, zwłaszcza za pomocą aparatu fotograficznego, więc jakiejś dużej praktyki nie mam w tej dziedzinie. Nakręciłem kilkanaście krótkich "klipów", większość w rozdzielczości FullHD z prędkością 60 klatek na sekundę. Jakość filmów całkiem niezła (jak na moje oczekiwania), ale kilka razy przy filmie o długości 20-30 sekund otrzymywałem tajemniczy "błąd zapisu", kończący nagrywanie. Problem był związany ze słabą (wolną) kartą pamięci, bo po wymianie na szybszą już się nie pojawia - producent zresztą podaje w oficjalnej specyfikacji, że zaleca do rejestracji filmów karty klasy 10.
Szybka karta zalecana
Początkowo zamontowałem w X20 kartę SanDisk 8GB Class 6. Była ona używana wcześniej w Canonie S95 i nigdy nie sprawiała kłopotów. Jednak już pierwsze dni w X20 pokazały, że coś jest nie tak. Zapis RAWów połączonych z JPG w najwyższej jakości trwał bardzo długo, nawet do 10 sekund (!). Także wchodzenie w tryb podglądu trwało odczuwalną chwilę, przeglądanie zdjęć również przebiegało dość wolno. Dopiero zamontowanie karty Sony SF8UX (również 8GB, ale klasa 10, prędkość odczytu do 94MB/s) znacząco poprawiło komfort pracy, choć i teraz zapis RAWa potrafi trwać 2-3 sekundy. Za to przeglądanie jest bardzo płynne.
Co się nie podoba
Jak na razie największym minusem jest kontrowersyjny sposób włączania/wyłączania aparatu. Często (za często) zdarzało mi się, że aparat nie reagował na włączenie za pomocą pierścienia. Pomagało tylko ponowne wyłączenie i włączenie. Niestety, mam wrażenie (podkreślam - wrażenie), że któregoś dnia po prostu nie uda się aparatu włączyć i konieczna będzie wizyta w serwisie. Wyczytałem na forach użytkowników Fuji, że odpowiedzialny może być za to tryb uśpienia, z którego po prostu aparat wychodzi bardzo, bardzo wolno, ale po wyłączeniu tego trybu aparat nadal ma tendencję do niewłączania się...
Należy również bacznie przyglądać się diodzie sygnalizującej zapis pliku, zwłaszcza przy chęci szybkiej wymiany akumulatora/karty. Rzecz w tym, że przy wolnej karcie pamięci zapis RAW+JPG w dobrej jakości potrafi trwać bardzo długo. Można w tym czasie aparat wyłączyć pierścieniem, jednak zapis nadal trwa - jeśli zdążymy otworzyć klapkę i np. wyjąć akumulator, zapis się nie powiedzie, tzn. ostatnio zapisywane pliki będą uszkodzone. Co gorsza, udało mi się doprowadzić w ten sposób do sytuacji, że nieczytelna stała się cała zawartość karty (raz, ale to o raz za dużo). Zatem, użytkowniku X20, zachowaj czujność!
Naprawdę niezbędny okazuje się dodatkowy akumulator - producent utrzymuje, że na jednym naładowaniu da się zrobić ok. 270 zdjęć z włączonym ekranem i w trybie AUTO. Jest to wariant mocno optymistyczny, ja daję radę na jednym ładowaniu zrobić maksymalnie 150 zdjęć, a przeciętnie ok. 100-120. Nie jest to mało, zwłaszcza że staram się ostatnio mocno ograniczać liczbę "pstryków", jednak dodając do tego kręcenie filmików i okoliczności "wyjazdowe", bez dostępu do ładowarki, robi się już mniej ciekawie. Zakup dodatkowego akumulatora należy zatem zaplanować na samym początku, bo z pewnością zapasowy akumulator jest mniejszy i łatwiejszy do zabrania na wycieczkę niż ładowarka.
Kilka razy przydałaby mi się podczas fotografowania szersza ogniskowa - ekwiwalent 28mm czasem przestaje wystarczać, zwłaszcza przy fotografii turystycznej, gdy chcielibyśmy na jednym zdjęciu zmieścić jakiś gmach. Na drugim końcu zakresu ogniskowych nie odczuwałem braku - ekwiwalent 112mm jest wystarczający w interesujących mnie zastosowaniach. To nie jest aparat do fotografowania ptaków, samolotów lub piłki nożnej.
Zachwalany przez producenta system błyskawicznego automatycznego ustawiania ostrości nie zawsze działa tak, jak przewidują foldery reklamowe. Przy wyłączeniu makro i dla pojedynczego trybu ostrzenia (AF-S) jest nieźle (lepiej niż w Canonie S95). Jednak wystarczy włączyć makro lub przełączyć się na tryb ostrzenia ciągłego, by aparat długo szukał ostrości lub po prostu się gubił. Oczywiście problem jest mniejszy przy dobrym oświetleniu, jednak w sztucznym świetle można się napocić, usiłując "trafić" z ostrością tam, gdzie się chce. Notabene, warto włączyć w menu zarządzania energią pełne korzystanie z zasobów - przyspiesza to działanie autofocusa, jednocześnie żyłując i tak już goniący resztą sił akumulator.
Nie ma aparatu idealnego
To chyba jedyny, mało błyskotliwy wniosek, który mogę wysnuć po miesięcznym używaniu Fujifilm X20. Ostatecznie jednak osobiście bardzo sobie chwalę X20 - w wielu momentach sprawdził się znakomicie i dał mi mnóstwo radości z fotografowania. Jest dyskretny, cichy, ma niezły obiektyw i na pewno wystarczającą jakość, by drukować zdjęcia w formacie 15x21 lub nawet 20x30. Mnie do siebie przekonał i korzystam z niego dużo częściej niż z Canona S95, dzięki czemu np. mogłem wykonać zdjęcia do reportażu Sylwester po polsku. Trzeba mieć tylko świadomość ograniczeń i się na nie godzić.
Zgadzam się z puentą. Mam ten aparat już prawie rok. Początkowo miał zastąpić w 100% mocno za ciężkiego Nikona D300 i stado słoików ale po pierwszej euforii szybko okazało się, że 'tak se ne da'.
OdpowiedzUsuńOwszem, w dobrych warunkach pstryka ładnie ale do D300 + 24-70/2,8 to to nie jest.
Nie mogę natomiast opanować kręcenia filmików :|
U mnie jakość jest mierna i aparat ma spore problemy z załapaniem ostrości przy kręceniu.
Natomiast jako aparat turystyczny sprawuje się super. Tak więc został ze mną :)
Ja na filmy nie narzekam, bo traktuję to jako nieużywany w praktyce dodatek ;) Filmiki, które kręciłem, to w 100% statyczne scenki, gdzie jakoś tę ostrość udało się złapać. Choć rzeczywiście, pamiętam raz efekt, że aparat jakby cały czas próbował tę ostrość złapać i nie potrafił - wówczas po prostu włączyłem filmowanie jeszcze raz, zrzucając problem na mój brak doświadczenia w "filmowaniu" ;)
OdpowiedzUsuńWitam, jeśli chodzi o filmowanie to można ustawić sobie ostrzenie manualne. Wtedy aparat nie łapie ostrości tylko my ustawiamy ostrość na obiekcie przed rozpoczęciem kręcenia filmu, a w czasie jego trwania możemy ustawiać ostrość kółkiem wokół przycisku menu. Nie jest to może zbyt komfortowe rozwiązanie, ale przynajmniej raz ustawiona ostrość nie będzie zmieniana automatycznie :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Jeśli chodzi o fotografie podróżniczą - kocham ten aparat. Jest wręcz niezastąpiony. Mały, poręczny, dyskretny a zarazem skuteczny.
OdpowiedzUsuńByłem z nim w podróży do Portugalii, na Majorce, na Węgrzech, w Pradze... Wszystkie zdjęcia wykonane nim można zobaczyć na moim blogu na stronie: http://mirekzak.pl/
Teraz kupiłem Fujifilm X100T, ale to już niestety nie ta sama uniwersalność.
Pozdrawiam.