[K] Lightroom 6

Trochę po cichu, bez wersji beta nadeszła nowa wersja Lightrooma. Tym razem jednak Adobe przygotowało kilka funkcji, dla których warto tę aktualizację zainstalować, zobaczmy zatem, co dostajemy nowego.

Nowości

Pomijam tu zupełnie celowo rzeczy związane z częścią mobilną (wersja dla Androida i iPada), bo ich nie używam, więc i nie mam jak przetestować ich działania. Cóż więc inżynierowie z Adobe przygotowali dla kogoś takiego jak ja?

  • rozpoznawanie twarzy
  • HDR
  • sklejanie panoram
  • pędzel masek (dla gradientów)
  • lepsze zarządzanie kolekcjami

Poznaj mnie

Pamiętam, gdy pierwszy raz spotkałem się z rozpoznawaniem twarzy w Picasie - działało bardzo dobrze i nieco "magicznie". Adobe postanowiło wreszcie pójść do przodu i zaimplementować podobną funkcję w Lightroomie. Po co? Ktoś, kto próbował odszukać zdjęcia konkretnej osoby w dużym katalogu nie zada podobnego pytania. Oczywiście, "od zawsze" są dostępne słowa kluczowe, którymi możemy opatrywać zdjęcia, jednak wiadomo, jakie jest życie. Czasem się te słowa uzupełni, a czasem nie.

Na początku musimy włączyć indeksowanie zdjęć z uwzględnieniem funkcji rozpoznawania twarzy, co może potrwać dłuższą chwilę przy dużych katalogach. Później w module Library aktywujemy nowy sposób wyświetlania zdjęć i... już. Na razie nie korzystałem zbyt intensywnie z tej funkcji, ale na pierwszy rzut oka wygląda to zachęcająco. Dobrze też, że program nie działa "zerojedynkowo" - jeśli nie jest pewien, że dobrze rozpoznał twarz, umieszcza zdjęcie w grupie wymagającej potwierdzenia przez użytkownika.

HDR

To jedna z dwóch ważniejszych modyfikacji w nowej wersji Lightrooma. Zamiast wywoływać Photoshopa czy inny program do tworzenia obrazów HDR, po prostu zaznaczamy obrazy składowe i wywołujemy funkcję łączenia HDR. W bardzo prostym okienku możemy włączyć/wyłączyć dosłownie kilka opcji i... otrzymujemy wynikowy plik DNG. Dlaczego akurat ten format? Przede wszystkim jest on 32-bitowy, co daje duże możliwości modyfikacji w module Develop - suwak korekty ekspozycji i wydobywania szczegółów ze świateł i cieni otrzymują szersze granice działania, więc można obraz DNG elastycznie "doszlifować". Po drugie zachowane są dane o aparacie i obiektywie (ważne dla osób, które chcą te dane eksportować do plików JPG).

Funkcja działa zaskakująco dobrze, choć w przeprowadzonych próbach zawsze musiałem jeszcze nieco poruszać suwaczkami w sekcji Develop, aby dostać satysfakcjonujący obraz. Niemniej wynik wygląda naturalnie, mimo małej liczby możliwych do ustawienia parametrów. Na pewno w wielu sytuacjach okaże się to wystarczające i za chwilę Lightroom zajmie kolejny obszar, do tej pory wymagający zewnętrznego narzędzia.

Panoramy

Specjalistą od panoram nie jestem, od czasu do czasu tylko skleję kilka zdjęć (często tylko dlatego, że miałem przy sobie zbyt wąski obiektyw i trzeba było zrobić kilka zdjęć, aby zmieścić motyw w kadrze). Z punktu widzenia takiego użytkownika jak ja, funkcja łączenia panoram w Lightroomie działa wyśmienicie - zaznaczamy zdjęcia składowe, wywołujemy polecenie i (jak przy HDR) w prostym okienku decydujemy o dosłownie kilku parametrach. W efekcie znów otrzymujemy plik DNG, czyli de facto złożenie RAWów (jeśli oczywiście w panoramę łączymy RAWy).

Parametrów tworzenia panoramy jest dosłownie kilka, w tym automatyczne przycięcie i typ panoramy (sferyczna, cylindryczna, perspektywiczna), więc jeśli z jakichś powodów algorytm Lightrooma nie zadziała poprawnie, możemy się pożegnać z możliwością złożenia panoramy - nie damy rady niczego sami skorygować. Na podstawie trzech testów mogę jednak zakładać, że jeśli zdjęcia składowe są zrobione prawidłowo i do tego ze statywu, problemów raczej nie będzie.

Modyfikacja gradientów

Filtry gradientowe bywają bardzo przydatne, np. do przyciemniania nieba. Dotychczas problem z nimi był taki, że ściemniały zarówno jasne, jak i ciemne fragmenty (np. góry czy drzewa na tle nieba). Pozostawało się z tym pogodzić lub zamiast gradientu użyć pędzla i samodzielnie zamalować odpowiednie obszary, żonglując wielkością i przezroczystością narzędzia. Obecnie można najpierw nałożyć gradient, a następnie za pomocą gumki po prostu wymazać go tam, gdzie go nie chcemy. Proste i oczywiste, a na dodatek działa, szczególnie w połączeniu z automatycznym maskowaniem.

Kolekcje

Kolekcje są bardzo praktycznym elementem Lightrooma (pisałem już o tym w Cyfrowej ciemni). Nowa wersja przynosi dwa niewielkie, ale świetne udogodnienia. Pierwsze polega na dodaniu szybkiego filtra do panelu z kolekcjami, dzięki czemu można błyskawicznie odszukać żądaną kolekcję. Drugie udogodnienie to możliwość dodania zdjęć do kolekcji już na etapie importu. Dodawać można zarówno do kolekcji istniejącej, jak i stworzonej ad hoc. Do tej pory trzeba było zdjęcia zaimportować, utworzyć kolekcję, zaznaczyć wszystkie nowe fotki i ręcznie przenieść je do tejże kolekcji.

To nie wszystko

Naturalnie to nie wszystkie zmiany, serwowane przez najnowszą wersję. Ulepszono wykorzystanie możliwości karty graficznej, przez co miała zyskać ogólna wydajność. Rzeczywiście, niby interfejs programu reaguje nieco żwawiej, ale na pewno nie ma pod tym względem przełomu. Do tego dochodzą funkcje związane z wersją mobilną oraz pokazami slajdów, które to funkcje mnie nie interesują.

Niedobrą - przynajmniej dla mnie - informacją jest oznajmienie Adobe, że to ostatnia wersja standalone. Nie będzie już zatem wersji z numerem 7, Lightroom na stałe przeniesie się do "chmury", czyli trzeba będzie - podobnie jak za Photoshopa - płacić miesięczny lub roczny abonament. Osobiście ten model zupełnie mi nie odpowiada - wolę po prostu zakupić program raz i z niego korzystać, niż zapłacić producentowi przez rok równowartość, nie mając możliwości późniejszego uruchomienia programu (w razie rezygnacji z subskrypcji). Okaże się pewnie zatem, że na dłuższy czas pozostanę z Lightroomem i Photoshopem w wersjach 6 - ostatnich nieabonentowych...

Komentarze