Akademia policyjna

Znacie? Jeśli jesteście mniej więcej w moim wieku, to znacie na pewno. W naszym kraju film zrobił karierę nie w kinach, tylko na kasetach VHS i według mnie jest najbardziej udany w całej serii (powstało co najmniej 6 części i serial - tego ostatniego, przyznaję, nie widziałem).

Film jak film, powiecie. Nieco głupawa komedia z dość specyficznym humorem. Ostatnio pojawiła się w jednym z serwisów VOD i postanowiłem odświeżyć sobie wspomnienia.

Spoilery?

Nie wiem, czy da się cokolwiek zdradzić, skoro film powstał w 1984 i był wielokrotnie wznawiany w dziesiątkach stacji telewizyjnych. Jeśli dla kogoś jednak jest to nadal tajemnica, to zapraszam do obejrzenia i powrotu tutaj później.

Fabuła jest dość pretekstowa: nowa pani burmistrz decyduje, że do policji może zgłosić się każdy i po przebyciu czternastomiesięcznego szkolenia zostanie stróżem prawa. Naturalnie skutkuje to tym, że do policji zgłasza się cała banda różnych dziwaków czy wręcz oferm. Jedynym wyjątkiem jest główny bohater, czyli Carey Mahoney, który zostaje "skazany" na akademię i nie może z niej dobrowolnie zrezygnować, bo inaczej trafi do więzienia za dawne sprawki.

Innymi kadetami są np. militarysta Tackleberry, florysta Hightower, grubas Barbara, naśladujący odgłosy Larvell Jones czy nieśmiała Hooker. Trafiają tu też typki spod ciemnej gwiazdy, czyli niewydarzeni kapusie Blankes i Copeland. Siły policji reprezentują m. in. komendant Lassard, porucznik Harris oraz sierżant Callahan.

Rzecz sprowadza się do tego, że kadeci usiłują przebrnąć przez kurs, a policja próbuje ich zniechęcić, żeby nie zasilić swoich szeregów "amatorami" o "niewłaściwych parametrach".

No i jak po latach?

Powiem Wam, że "Akademia policyjna" się broni. To prosta komedia oparta na zabawnych scenach, a choć ma też kilka nieco żenujących (np. z mównicą lub z koniem), to jednak w porównaniu do "American Pie" czy "Głupiego i głupszego" jest wręcz szczytem wyrafinowania. Zabawne i charakterystyczne postacie szybko zdobywają naszą sympatię, a porucznik Harris i jego szpicle są tak przyjemnie niewydarzeni, że ogląda się całość bardzo miło. W sam raz na ciemne, zimowe popołudnie, kiedy człowiek jest zmęczony po poniedziałkowych trudach.

Komentarze