Matura raz jeszcze

Taki dziwny miałem sen dzisiaj. Trochę nawet koszmarny. Otóż nasza kochana władza postanowiła w nim, że wszystkie osoby, które zdawały maturę po 1989 roku muszą to zrobić ponownie, aby potwierdzić swoje wykształcenie. Mają na to rok i ani dnia dłużej. No i we śnie pozostały mi właśnie trzy lub cztery tygodnie (bo, naturalnie, nikt nie wierzył, by tak idiotyczny pomysł był prawdziwy i nikt nie pilnował terminu). Nie przejmowałem się tym zrazu wcale, bo jakoś tam pisać potrafię (we śnie maturę trzeba było zdać wyłącznie z języka polskiego) i byłem pewien, że się wybronię. Do momentu, gdy obejrzałem filmik z "matury wstępnej" (wspomnienie mojej własnej matury).

Bardzo szybko okazało się, że kluczowe są dwie rzeczy: drobiazgowa znajomość lektur oraz umiejętność przekuwania wszystkiego na hiper patriotyczny ton. Czyli pisanie "ku pokrzepieniu serc", ale podniesione do kwadratu.

Wiadomo, pisać i lać wodę można długo i skutecznie, ale przekrojowe tematy wymagają choćby pobieżnej znajomości tematu. Pisząc o takim czy innym etosie, traktowaniu tak a nie inaczej określonej grupy społecznej czy w końcu pewnym typie bohatera narodowego, należałoby się podeprzeć przynajmniej od czasu do czasu konkretnymi przykładami. A tu bieda - ćwierć wieku po maturze już się jednak nie pamięta wszystkiego tak dobrze, jak wówczas, po paroletnim intensywnym treningu. No, przynajmniej ja w tym śnie nie pamiętałem.

Abstrahując od absurdalności pomysłu, otwarte pozostaje pytanie, czego egzaminem jest matura? Dojrzałości? Gdyby tak było, nikt z dorosłych dziś maturzystów nie miałby problemów z jej zdaniem - w końcu jesteśmy dużo dojrzalsi niż w wieku tych osiemnastu lat. Egzamin wiedzy? Też chyba do końca nie - to według mnie egzamin sprawności w żonglowaniu tą wiedzą. Na maturze trzeba zrobić z niej sprytny użytek - tak, aby "zaliczyć", zdobyć punkty i koniec. Sama wiedza nie wystarcza, bo maturzysta musi "trafić nią" w klucz. I tak było też za moich czasów - o niektórych tematach było wiadomo, że są "lepiej widziane" i wstrzelenie się w gust oceniających zagwarantuje lepszą ocenę.

Nie zmienia to faktu, że obudziłem się z może nie ze strachem, ale z uczuciem braku pewności, że tę maturę bym dzisiaj zdał. A rozśmieszyła mnie ostatnia scena, kiedy to Mama przypomniała mi, że na maturę trzeba założyć garnitur...

Komentarze

  1. No, ja też nie chcę nawet myśleć o powtórnym zdawaniu matury, ale uważam, że jest to egzamin dojrzałości - wiedza nie do końca wystarcza. Potrzebna jest jeszcze pewna mądrość życiowa (dojrzałość) żeby umiejętnie/"drogo" ją sprzedać :-)
    Jestem już mocno śpiąca (mogę nie kontaktowac), jednak wydaje mi się, że z tym rokiem zdawania matury, w swoim śnie cofnąłeś się chyba o co najmniej dekadę (!)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz