Perełka - Pokonany własną bronią
Piękny lipcowy dzień, do Perełki na całe popołudnie przyszła koleżanka, Weronika. Poza małą scysją na początku (kłótnia o ciastolinę) wszystko przebiegało gładko i bezproblemowo, łącznie ze zjedzeniem obiadu. Oczywiście do czasu.
Kolacja. Tata zrobił dziewczynkom tosty z wędliną i żółtym serem, każda z panienek mogła sobie też dobrowolnie nałożyć ketchup. Przed posiłkiem Tata zapowiedział:
- Po kolacji odprowadzamy Weronikę do domu!
Oczywiście, towarzyszył temu jęk rozczarowania i płaczliwe "Nie, nie, nie". No, ale nic, po chwili smyki były już pogodzone i zajadały tosty, a Tata zapomniał o tym nieszczęsnym zdaniu.
Jednak jak szybko dziewczynki zaczęły zajadać, tak szybko - bo po jednym toście - przestały, za to zaczęły gadać i się wygłupiać. Tata groźnym głosem mówi zatem:
- Hej! Te tosty mają zniknąć! Jeśli nie zjecie, nici z odprowadzania Weroniki!
- Hurra! - i już dziewczynek nie było w kuchni.
Tak to jest, jak się powie coś, zanim się to przemyśli...
:)))) Oj tak, przy dzieciach trzeba uważać na słowa. Bezbłędnie to wykorzystują.:)))
OdpowiedzUsuń