Niespodzianka na S-5

Od prawie dwóch tygodni jestem "uziemiony", a wszystko z powodu nieprzyjemnej niespodzianki na drodze ekspresowej S-5. Na 131 kilometrze w kierunku Poznania prosto pod samochód wyskoczyła sarna, a właściwie młody koziołek. Efekt: rozbite auto i dogorywające zwierzę, szczęściem jechałem ok. 80km/h i nikomu w aucie nic się nie stało. Na pytanie, jak mogło dojść do tego, że na drodze ekspresowej pojawiło się dzikie zwierzę, nikt nie potrafił mi odpowiedzieć. Policja stwierdziła, że to zdarzenie losowe, pan z GDDKiA - że on tego nie rozumie.

Pomijam korowody z PZU i odszkodowaniem, bo jak zwykle największy ubezpieczyciel "stanął na wysokości zadania" i do dzisiaj nie mam wyznaczonej wartości szkody i wysokości odszkodowania (że nie wspomnę, ile się nadzwoniłem na infolinię, bo do mojego "opiekuna" PZU troskliwie nie podało bezpośrednich namiarów...)

Z tej całej przygody płynie jedna nauka: nawet na "ekspresówce" nie można być niczego pewnym. No i nasuwa się refleksja: co by było - gdyby to był dzik, gdybym jechał szybciej, gdyby... Nie życzę nikomu. Uważajcie.

Komentarze