[O] Alita: Battle Angel
Alita długo czekała na obejrzenie. Jakoś zwlekałem i zwlekałem, mimo że okazji do obejrzenia nie brakowało. Korzystając jednak z dwudniowych ferii zimowych u Rodziców, włączyłem przed snem. I powiem Wam, że mam mieszane uczucia - zanim jednak o szczegółach, ostrzegam tylko przed możliwymi spoilerami, bo film już ma dwa lata i nie będę się specjalnie starał ukrywać, o co w nim chodzi.
Fabuła
Fabuła jak fabuła - ani kompletnie zła, ani jakaś specjalnie błyskotliwa. Podobnych historii mieliśmy już w kinie wiele - ot, osoba na skraju życia (Alita) zostaje do tego życia przywrócona, ale niczego nie pamięta. W toku filmu, rzecz jasna, pamięć powoli odzyskuje, a jej przeszłość okazuje się kroczyć za nią. Mamy tajemniczego Złego (Nova), mamy dobrego wybawcę (Dr. Dyson Ido), mamy nieodpowiednie towarzystwo (Hugo) i nielegalne zawody Motorballu. No, jednym słowem, sztampa.
Jednocześnie udało się jednak twórcom podać to na tyle zgrabnie, że film nie nudzi - mimo że leżałem w ciepłym łóżku po męczącym dniu, wytrwałem do końca nie zasypiając.
Co wyróżnia Alitę?
Skoro sama fabuła nie jest zbyt odkrywcza, to czym twórcy zaskakują? Takim magnesem w przypadku Ality miała być główna bohaterka, która jest stworzona za pomocą efektów komputerowych (choć na planie była obecna Rosa Salazar). Alita jest nieludzko sprawna i ma równie nieludzko powiększone oczy - to główne jej cechy. No i jest cyborgiem, niemal stuprocentowym, tylko mózg pozostał organiczny - pojawia się zatem paralela do Major z Ghost in the Shell.
W filmie są obecne zresztą także inne odniesienia czy podobieństwa do cyberpunku - jest biedny świat po wojnie i wyidealizowane miasto w chmurach, do którego wszyscy chcą się dostać. Są nielegalne zawody Motorballu, gdzie zmodyfikowani mechanicznie zawodnicy ganiają za "piłką", rozwalając się po drodze do sukcesu, co z niewiadomych dla mnie przyczyn powoduje euforię u tysięcy kibiców, żądnych... no, nie krwi, tylko rozsypania części zamiennych na torze.
Jest tu też tajemnicza gildia łowców, którzy zbierają zlecenia na przestępców i dostarczając ich "wymiarowi sprawiedliwości", zarabiają na życie. Są także gangi złodziei części, napadające na co lepiej wyposażone cyborgi i kradnące im droższe komponenty.
Tak czy owak, Alita jako postać wypada przekonująco. Można poczuć do niej sympatię, a choć napisana jest dość naiwnie, to przyjemnie się ogląda jej wyczyny. Graficy naprawdę odwalili tu kawał porządnej roboty.
Grafika
A skoro już jesteśmy przy grafikach, to cały film pod względem wizualnym jest świetny. W zasadzie trudno jest się tutaj do czegokolwiek przyczepić, bo zadbano o najmniejsze szczegóły, zaś modele 3D są bardzo precyzyjne i rewelacyjnie animowane. Często występują tu ujęcia niemożliwe do zrealizowania w praktyce - np. unikanie przez Alitę macek jej przeciwnika lub starcia na torze. Przez cały film miałem chyba tylko jedną sytuację, gdy animacja twarzy głównej bohaterki wyglądała dość sztucznie.
Warto obejrzeć?
Moim zdaniem film jest wart obejrzenia głównie dla warstwy wizualnej. Aktorsko nikt tutaj nie zaszalał, fabuła nie zachwyca, więc pozostaje tylko patrzeć, jak Alita zdobywa kolejne punkty doświadczenia i zostaje czempionem. Tylko... końcówka pozostawia niedosyt - ewidetnie jest tu zapowiedź drugiej części, o której do tej pory ani widu, ani słychu, więc nie wiadomo, czy w ogóle będzie dokręcona. Wprawdzie twórcy mają dużą swobodę, bo z aktorów muszą pozostać w obsadzie tylko Christoph Waltz oraz Edward Norton, reszta albo zginęła, albo była generowana komputerowo, jednak jeśli ta druga część nie powstanie, obraz - jak mi się wydaje - będzie niekompletny...
Komentarze
Prześlij komentarz