Ile mi jeszcze zostało frycowego?

Ech, powiadam Wam, że branża audio jest jak bagno - wciąga, ale i wymaga roztropności oraz ciągłej nauki. Bo jeśli się nie dostosujesz, to utoniesz. Ostatni weekend był dla mnie taką właśnie nauczką.

Muzyką zajmuję się od trzydziestu lat, nagrywaniem głosu od ponad trzech lat, od ponad pół roku prowadzę podkast, w którym rzuciłem się na testy mikrofonów. Poniekąd zresztą dlatego, że te ciągłe próby i eksperymenty pozwoliły mi poznać różne ich rodzaje i różne sposoby nagrywania. I oto, gdy nagrałem test ostatniego swojego mikrofonu (choć jeszcze nie jest on opublikowany), przeczytałem komentarz, że mógłbym zamiast "zawodowych" mikrofonów przetestować coś budżetowego. Zapaliłem się do pomysłu.

Na zakupy mikrofonowe zabrałem Mamę, jako przykład użytkownika zupełnie niezorientowanego w technicznych realiach branży audio. Mama wybrała model Trust Starzz, faktycznie budżetowy - nabyłem i po powrocie do domu podłączyłem do rejestratora audio. Dźwięku brak... Co, co?

Oczywiście, w swej przenikliwości od razu osądziłem, że mikrofon jest uszkodzony. Ale podłączyłem go jeszcze przez przejściówkę TRRS do telefonu - zadziałał! Hm... Kolejną próbę zrobiłem z interfejsem audio, podpiętym do komputera przez USB - tu mikrofon nie zadziałał. Zadziałał za to, podpięty bezpośrednio do zintegrowanej karty dźwiękowej. Ki czart?!

Wiadomo, jako osoba wszystkowiedząca, stwierdziłem, że mikrofon ma na pewno źle polutowane styki, tym bardziej, że zamiast spodziewanej wtyczki monofonicznej w urządzeniu zamontowano pozłacany wtyk stereo. Zapadła decyzja o przelutowaniu wtyczki, więc przyniosłem z garażu lutownicę z osprzętem i zasiadłem do dzieła.

Godzinę później, po sprawdzeniu wszelkich możliwych kombinacji TS/TRS poddałem się. Napisałem posta na grupie zajmującej się elektroniką i audio z prośbą o pomoc i okazało się, że rozwiązanie jest banalne. Otóż Trust Starzz wcale nie jest mikrofonem dynamicznym, jak zakładałem, tylko elektretowym. I do pracy wymaga zasilania - i gniazda w telefonie oraz zintegrowanej karcie dźwiękowej takiego zasilania mu dostarczają. Rejestratory i interfejsy w normalnym trybie TRS zasilania nie podają, a nawet gdybym przylutował wtyczkę XLR, to prawdopodobnie napięcie 24/48V spaliłoby mikrofonik. Trzeba tutaj zastosować odpowiednie układy redukujące, a budowa takiego układu już mnie przerasta (póki co). Wszystko to jest pośrednio wynikiem kompletnego braku danych technicznych sprzętu, których producent nie udostępnia ani na swojej stronie, ani w dokumentacji, ani na pudełku - marna to pociecha jednak.

I tak oto mam mikrofon, którego nie jestem w stanie przetestować w identycznych warunkach, jak konkurencję, więc wszelkie próby porównania wyników są bezcelowe. Oczywiście, jest to też jakaś nauka, że nie ma co się pchać w taki zakup, gdy się chce zastosować profesjonalne urządzenia rejestrujące, ale nie da się ukryć, że poniosłem kolejną porażkę. A taki już byłem pewien, że w kwestii mikrofonów jednak jestem już może nie wyjadaczem, ale przynajmniej zaawansowanym amatorem. I taka wtopa!

Nie ma się co jednak zniechęcać. Przetestuję ten mikrofon, nawet jeśli miałbym skonstruować przejściówkę. O!

Komentarze