[O] Jacek Piekara - Cykl inkwizytorski

Testując serwis Legimi, skorzystałem z okazji i odświeżyłem sobie tzw. "cykl inkwizytorski" autorstwa Jacka Piekary. Wprawdzie do końca zostały mi jeszcze dwa tomy, ale co przeczytałem, to moje. Czy mogę polecić te książki?

Odpowiedź na tak postawione pytanie wydaje się prosta: oczywiście, że mogę. Bo mnie się podobają. Ale...

Przyznam, że proza Piekary była druga w kolejce do mojego serca, za prozą Sapkowskiego. I na początku, tych kilkanaście już lat temu ("Sługa Boży" zadebiutował w 2003 roku) wydawało mi się, że Piekara próbuje właśnie wypłynąć fali zachwytów nad przygodami Geralta, proponując zbliżoną konstrukcję świata (choć bardziej zbliżonego do realnego) i bohatera, którego zadaniem jest czuwanie nad światem (powołaniem Geralta była walka z potworami, do której był szkolony, powołaniem Mordimera Madderdina jest walka z heretykami - i też był do tej walki gruntownie przygotowywany). Obaj bohaterowie przemierzają świat, wypełniając swoje "misje", przynajmniej do momentu, gdy upomni się o nich Przeznaczenie.

Tyle wtrętów - pewnie przez te lata pojawiły się artykuły czy publikacje, które podobne porównania wykonały szczegółowiej i lepiej, ja nie o tym jednak chciałem tutaj napisać. W sumie bowiem wcale już mnie nie interesuje stopień inspiracji czy wzorowania się, moim zdaniem bowiem Piekara zdołał stworzyć przekonujący i w miarę spójny świat, którego losy obserwuje się z zaciekawieniem.

Zanim przejdę dalej, kilka słów dla tych, którzy jeszcze z tymi książkami się nie spotkali (w praktyce). "Cykl inkwizytorski" obejmuje (na dzień dzisiejszy) trzynaście tomów, czternasty ma wyjść w listopadzie tego roku. Opisane są w nim przygody inkwizytora, Mordimera Madderdina, który powoli pnie się po szczeblach kariery zawodowej, rozwiązując różne - nazwijmy to - zagadki. Czasem trzeba pokonać jakiegoś demona, czasem rozwiązać problem kryminalny, czasem doprowadzić do jakiegoś zdarzenia - przekrój zadań jest całkiem spory, dzięki czemu lektura się nie nudzi.

Ciekawym zabiegiem jest także ciągły rozwój bohatera - od chłopaka, który zdradził własną matkę, przez szeregowego inkwizytora po "biskupiego pieska" z Hez-Hezronu i dalej, jednostkę zamieszaną w o wiele poważniejsze sprawy, niż mogłoby się to początkowo wydawać. Mordimer czasem działa samotnie, czasem jest podkomendnym, a czasem sam dowodzi grupką zabijaków.

I tak to się ciągnie przez kolejne tomy, które wzbogacają nas ciągle i ciągle o nową wiedzę - o przeszłości, o przyszłości, o rzeczach, które dzieją się w tle, w których Mordimer jest jedynie "pionkiem" i czasem nawet nie pojawia się inaczej, jak tylko rozmowach.

Jak dotąd wygląda to bardzo dobrze, prawda? Mam jednak z tym cyklem pewien problem - otóż bardzo mnie niepokoi kierunek, a jakim zmierza cała fabuła. Oczywiście, nie będę tego zdradzał, ale dla mnie, prostego człowieka, mógłby to być niekończący się serial - tymczasem w pewnym momencie dość gwałtownie rośnie istotność Madderdina w ramach świata przedstawionego i... nie wiem, czy to mi się podoba.

Nie jest to też cykl dla osób wrażliwych na brutalny język i dość obsceniczne momentami sceny, zwłaszcza dotyczące stosowanych tortur czy przemocy. Jeśli ktoś takich scen nie lubi, to może mieć momentami problemy, żeby przebrnąć niektóre opisy.

Ostatecznie jednak - mimo pewnych zastrzeżeń - polecam.

Komentarze