[W] Dom dla wiertarki, cz. 2

Klej suchy, czas zatem na dalsze prace. W pierwszej kolejności zwęziłem wieko, bo rzeczywiście było za szerokie o 3mm - przycięte pasuje już w miarę dokładnie. Teraz trzeba było się mocno napracować papierem ściernym, najpierw gradacją 40 usuwając największe nierówności, później 220tką wyrównując tu i tam, żeby w końcu 800tką dokończyć przygotowania do lakierowania.

Przy okazji dopasowywania wieka wpadłem na pomysł, żeby zamocować do niego od wewnątrz listwy, które nieco uszczelnią skrzynkę. Żeby nieco podnieść swoje umiejętności, przyciąłem listwy pod kątem 45o - taki kosmetyczny drobiazg, ale efekt mi się spodobał.

Początkowo, gdy przyszedł mi do głowy pomysł na tę skrzynkę, chciałem pozostawić ją w stanie surowym, ale jednak będzie ona stać w garażu, gdzie jesienią i zimą będzie raczej duża wilgotność. A co się dzieje z drewnem w takich warunkach (zwłaszcza gdy na przemian schnie i nabiera wilgoci), widziałem nie raz - chociaż tu skrzyneczka jest wykonana ze sklejki, a ta się paczy dużo mniej od surowego drewna. Stanęło ostatecznie na tym, że wyszukałem na półeczce z farbami i lakierami odpowiednią puszkę i polakierowałem obie części.

Tu znowu musiała nastąpić przerwa na przeschnięcie pierwszej warstwy, przeszlifowanie i ponowne lakierowanie. Do garażu wróciłem zatem dopiero dzisiaj i zabrałem się za ponowne szlifowanie (tym razem gradacją 2000).

Pozostały jeszcze trzy rzeczy do zrobienia: zamocowanie wieka na zawiasach, przykręcenie zamknięcia oraz uchwytu do przenoszenia całości. Przy mocowaniu zawiasów natknąłem się na mały problem: stosowane gwoździki okazały się za długie. Z kolei krótsze miały za małe łebki, żeby utrzymać zawias. Pozostawało podocinać gwoździki i zaostrzyć je pilnikiem, jednak na szczęście spojrzałem do swojej starej skrzynki z gwoździkami i śrubkami. Gdzieś na dnie wyszukałem maluśkie wkręty (sam nie pamiętam, skąd je mam), idealnie pasujące od stojącego przed nimi zadania. Jednak ilość pracy wcale się nie zmniejszyła, bo musiałem teraz wziąć malutkie wiertło w dremelu i nawiercić otworki pod wkręty. Uf!

Z kolei uchwyt dostarczył kolejnych atrakcji - dostarczone z nim śruby też okazały się za długie i trzeba było je docinać. Ostatecznie jednak powiodło się i to, a w efekcie prac wiertarka już na stałe mogła "wprowadzić" się do nowego lokum:

Czeka mnie jeszcze przygotowanie "organizera" na wiertła, ale pierwotny pomysł z prostym wydzieleniem przestrzeni w skrzyneczce upadł. Teraz rozmyślam, czy zrobić jeszcze jedną (mniejszą) skrzyneczkę na wiertła, czy też po prostu uszyć taki zasobnik (tylko z jakiego materiału? idealna wydaje się cienka skórka). Przemyślę to jeszcze i wtedy przystąpię do prac.

Przy okazji, skoro już i tak miałem upaprany pędzel w lakierobejcy, przemalowałem mój roboczy stolik. Przynajmniej do jutra, a najpewniej do niedzieli żadnych dalszych prac - stolik musi solidnie przeschnąć. Może w tym czasie przeniosę przedłużacz na drugą stronę?

Komentarze