Age of Empires: Definitive Edition

Pierwsza wersja Age of Empires ukazała się jeszcze w 1997 roku, czyli prawie ćwierć wieku temu. Było to dwa lata po debiucie WarCrafta, a rok przed pierwszym StarCraftem - ech, co za czasy dla fanów strategii czasu rzeczywistego (RTS)! Osobiście najwięcej godzin spędziłem właśnie w produkcji o starożytnych cywilizacjach i jest to chyba jedyna gra, którą kupowałem tak wiele razy: pierwsza, nielegalna kopia na bazarze w Poznaniu (z polskawą lokalizacją zrobioną przez rosyjskich hakerów - słynne: "Zbierz swoji junity w celu wydobywania risorsów"), druga - pudełkowa wypasiona wersja kolekcjonerska (razem z Age of Empires II), trzecia - wersja wygodna w serwisie Steam, potem jeszcze wersja HD z podniesioną rozdzielczością grafiki i ostatecznie... Definitive Edition.

O co tyle szumu?

Dla niezaznajomionych z tematem: Age of Empires to gra, gdzie dostajemy pod opiekę garstkę ludzi i... rozwijamy cywilizację. To znaczy, zaczynamy zbierać surowce (są tu cztery rodzaje: drewno, żywność, złoto i kamień), budujemy (domy, baraki, porty, mury) i rozwijamy się. Ludzi nam przybywa, zasobów - ubywa (co zrozumiałe: jak wyeksploatujemy kamieniołom, to kamienie nie odrosną). Równocześnie gdzieś na mapie rośnie w siłę przeciwnik, który ma dokładnie te same możliwości rozwoju (aczkolwiek czasem pojawiają się różnice wynikające z dostępności do poszczególnych zasobów), więc raczej trzeba się uwijać, żeby na naszych słabych i nieuzbrojonych wieśniaków nie spadła horda zakutych w zbroje rycerzy, ciągnących jako wsparcie balisty i katapulty.

Walka niby nie jest konieczna - można próbować zawiązać sojusz czy płacić trybut przeciwnikowi, ale - przynajmniej grając przeciw komputerowi - koniec końców dojdzie do starcia, chyba że ustalimy inny warunek zwycięstwa (partia może się skończyć porównaniem "punktów rozwoju" po zadanym czasie lub po osiągnięciu zadanego pułapu). Warto więc choć trochę się uzbroić i zainwestować w technologie militarne.

Swoją drogą, bardzo żałuję, że nawet w tej najnowszej wersji nie ma trybu przeznaczonego wyłącznie dla jednego gracza, gdzie oprócz nas nie byłoby na mapie zupełnie nikogo. Żeby można było po prostu powolutku się rozbudowywać, rozwijać, zajmować kolejne obszary, unowocześniać - bo, powiadam Wam, jest coś bardzo relaksującego w obserwowaniu tych malutkich ludzików, jak się krzątają, wykonując swoje obowiązki; pieczołowicie wykonane modele budynków cieszą oko, a ubywanie zasobów zmusza do ekspansji lub rozwijania technologii.

Grać możemy na różne sposoby, na przykład w kampanię - wtedy komputer stawia nam zadania w rodzaju rozwinięcia się do odpowiedniego poziomu czy wybudowania konkretnej budowli. Moim ulubionym rodzajem rozgrywki są jednak samodzielne scenariusze - wybieramy swoją nację (jest tu cała lista starożytnych ludów: Rzymianie, Grecy, Aztekowie, Persowie, Sumerowie, Babilończycy, Egipcjanie itd.), liczbę przeciwników, wielkość i rodzaj mapy, warunki zwycięstwa i jazda! Oprócz tego można grać jeszcze po sieci z żywymi przeciwnikami, jednak mnie, pacyfiście, ten wariant zupełnie nie odpowiada, bo ludzie grają bardzo agresywnie i zwykle dążą do zbrojnej konfrontacji.

Definitive Edition

Jeśli chodzi o samą rozgrywkę, to między poszczególnymi edycjami nie ma różnic. Zmiany są widoczne w grafice - jest ona teraz bardziej szczegółowa, można robić nawet zbliżenia, zaś wszystko zachowuje charakter znany z oryginalnej wersji. W odróżnieniu od wersji HD, gdzie tylko dano możliwość korzystania z wyższych rozdzielczości, tu faktycznie wyrenderowano na nowo wszelkie obiekty, dzięki czemu gra sprawia bardzo dobre wrażenie.

Zmieniono też czołówkę i menu, ale na samą rozgrywkę to nie wpływa. Szkoda, że nie pokuszono się o wspomniany wyżej tryb dla budowniczych, którzy w ogóle nie chcą z nikim walczyć, choć w pewnym sensie da się to nieco obejść, odpowiednio dobierając parametry scenariusza: przy ogromnej mapie położonej na wyspach można nieco opóźnić spotkanie z przeciwnikiem, bo musi on zbudować i rozwinąć porty, by zdobyć statki, którymi dopiero może próbować nas atakować.

Ciekawostką jest to, że można w ustawieniach scenariusza wybrać rozgrywkę "klasyczną" i wtedy gramy w stareńkie Age of Empires, co pozwala docenić pracę włożoną w edycję Definitive.

Czy to się broni?

Age of Empires, jeśli chodzi o styl rozgrywki, jest prosta i nieco już dziś archaiczna. Jednocześnie ta prostota jest wciąż uzależniająca - wierzcie mi, że jak zacznie się grać, to oderwać się nie sposób: "a, tu jeszcze postawię stajnie; o, a ty do roboty, wydobywaj kamień! hm, przydałby się port, bo żywności mało; postawię im tutaj magazyn, żeby za daleko nie chodzili; o, mogę wybudować uniwersytet?" I tak to się toczy, ludziki chodzą, wykonują karnie swe zadania, po mapie włóczą się dzikie zwierzęta, w morzach i rzekach kłębią się ryby, a wszystko takie ładne!

Dobra, czas wybudować koloseum!

Komentarze