Sprawiedliwość na Euro2020

Nie oglądam Euro2020 zbyt namiętnie, jednak parę meczyków widziałem i co nieco się też naczytałem. Nie do końca wszystko rozumiem, więc podzielę się z Wami, może ktoś będzie mi w stanie pewne rzeczy objaśnić, bo naprawdę zachodzę w głowę...

O występie naszych piłkarzy niczego pisać nie będę poza tym, że... no, nie udało im się. Jakiejś szaleńczo trudnej grupy nie mieli i jak śpiewał Kazik:

Gdyby nie słupek, gdyby nie poprzeczka
Gdyby się nie przewrócił, byłaby rzecz wielka

Wyszło jak wyszło, nie ma co do tego wracać. Jednak cztery rzeczy mnie zastanawiają szczególnie. Dlaczego Euro2020, a nie Euro2021? Rozumiem, że Euro miało być rozegrane w zeszłym roku, no, ale się nie udało i jest rozgrywane w tym, więc dlaczego nie Euro2021? Chyba jedynym wyjaśnieniem jest to, że już była masa gadżetów zaprojektowana i wyprodukowana ze stosownym logo i po prostu koszty przerabiania wszystkiego byłyby zbyt duże. Ok, to jest argument, więc przejdźmy dalej.

Nie wiem, kto wpadł na pomysł rozczłonkowania Euro na wiele krajów i to tak bardzo odległych od siebie? To też przez koszty? Nawet jeśli uznamy ten pomysł za do przyjęcia, to dlaczego nikt nie przewidział konsekwencji? A konkretnie tego, że niektóre reprezentacje będą sobie siedziały wygodnie w domu albo jeździły na jeden-dwa mecze gdzieś niedaleko, a inne będą musiały śmigać samolotami wiele TYSIĘCY kilometrów, zmieniać strefy czasowe i klimatyczne? To nie jest bez wpływu na zdrowie i kondycję, tego akurat możemy być pewni. Jeśli jeden piłkarz po meczu idzie sobie do sauny, a na drugi dzień wygodnie na lekki trening, to na bank nie umęczy się tak jak ten, który niemal od razu po meczu musi się pakować, wsiadać do samolotu, lecieć gdzieś, gdzie różnica czasu wynosi kilka godzin i dostosować się do tego. Nikogo, kto choć raz był na wakacjach daleko od domu nie trzeba przekonywać, że pierwsze dwa, trzy dni nie należą do najbardziej komfortowych...

Doskonale widać to było po wczorajszym półfinale, gdzie w drugiej połowie Anglicy (6 z 7 meczów rozegranych wygodnie u siebie na Wembley, jeden - w sobotę - Rzymie) zdecydowanie górowali fizycznie nad Duńczykami, którzy po wyjeździe do Amsterdamu jeszcze w sobotę grali w Baku - lot samolotem z Baku trwa ponad 8 godzin!. Jest coś skrajnie niesprawiedliwego w tym, że grasz wygodnie u siebie, na swoim stadionie, przed swoją publicznością (60 tysięcy Anglików kontra 8 tysięcy Duńczyków), wypoczęty, podczas gdy przeciwnik dopiero co wrócił z Azji (formalnie może to i jest pogranicze Europy, jednak w praktyce to już jednak Azja).

Tu pojawia się trzecie pytanie - po co komu VAR, jeśli dochodzi do podobnych sytuacji jak we wczorajszym meczu? Dla nieświadomych - system VAR to możliwość nadzoru wideo nad meczem. Trójka dodatkowych sędziów siedzi sobie gdzieś wygodnie w pokoju i na powtórkach oglądają wszystkie kontrowersyjne sytuacje, które mogłyby wypaczyć wynik spotkania. Sprawdzało się to całkiem nieźle do tej pory - jeśli są wątpliwości, sędzie główny dostaje sygnał i powinien podbiec do ekranu, obejrzeć sytuację raz jeszcze na powtórkach, konsultując to z sędziami VAR. Tym razem jednak sędzia główny, Danny Makkelie, dwukrotnie nie pokwapił się do ekranu, mimo naprawdę dużych kontrowersji - najpierw nie podyktował rzutu karnego, a potem, w dogrywce, zrobił zupełnie odwrotnie, mimo że zdaniem bardzo wielu sędziów i komentatorów, raczej powinien był pokazać żółtą kartkę angielskiemu napastnikowi. Cóż, stało się tak, jak się stało, eksperci zapewne będą to analizować miesiącami, jednak nawet przyznanie się sędziego, że postąpił niesłusznie nie przywróci Duńczyków do Euro... Szkoda, że system, który miał wykluczyć pomyłki sędziów, tylko je utrwala...

Czarę goryczy dopełnia też fakt, że niedzielny finał będzie rozegrany... tak, tak, na Wembley, więc Anglicy znów nie będą musieli nigdzie jechać. To plus skandaliczne zachowania angielskiej publiczności (buczenie podczas odgrywania hymnów przeciwników, nazywanie płaczącej niemieckiej dziewczynki nazistką po wygranym meczu z Niemcami) sprawa, że jakoś nie mam do tej drużyny serca i w finale zdecydowanie będę kibicował Włochom.

Na koniec pozostawiam jeszcze naszą kochaną TVP, która przechodzi samą siebie. Pierwsza rzecz to pazerność. Tak, Euro to żniwa, tu się zarabia, ale takiej nawały reklam już dawno nie widziałem. Podczas transmisji telewizyjnych w przerwach meczu nie uświadczymy rozmowy ekspertów w studio, analizy pierwszej połowy czy dyskusji. Bity kwadrans lecą reklamy. Studio meczowe (kiepskiej jakości niestety) dostępne jest przy transmisji w internecie - ale i tutaj jesteś, człowieku, skazany na bombardowanie reklamami, bo odtwarzacz wykrywa "blokery" reklam i nie rozpocznie odtwarzania, dopóki ich nie wyłączysz. A wtedy przynajmniej parę minut reklam, mimo że w tle trwa już mecz...

Prywatnie jeszcze wetknę szpilę komentatorom - wszyscy chyba poza Mateuszem Borkiem (który jest chyba po prostu zbyt niezależny) usiłują wprowadzić pojęcie "wahadłowego", który jest tak naprawdę "skrzydłowym" i nie mam pojęcia, co to w ogóle jest za kalka językowa. Strasznie mnie to mierziło podczas każdej transmisji, nie wiem, może za bardzo kojarzyło mi się z "wahaniem" a nie "wahadłem"?

W niedzielę finał, trzymam kciuki za Włochów i to chyba tyle moich przemyśleń na temat Euro2020.

Komentarze

  1. Właściwie pod wszystkim się podpisuję :) Euro 2020, bo chyba chcieli zachować zgodność w datowaniu ;) A może sama to wymyśliłam :D Organizacja Euro w różnych państwach miała być formą świętowania jubileuszu tego turnieju.
    Po wczorajszym meczu jest mi przykro i smutno, ale cieszę się, że Anglia straciła wreszcie gola, którego strzelił jeden z aktywniejszych Duńczyków - Mikkel Damsgaard.
    Do tej pory nie zwracałam uwagi na "wahadłowych", ale wydaje mi się, że poza Mateuszem Borkiem jeszcze kilku mówi o skrzydłowych ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja nie wiem, skąd się komentatorom nagle ci "wahadłowi" urodzili. "Skrzydłowy" to termin znany od lat i ogólnie przyjęty, więc podejrzewam, że to jakaś kalka - ktoś gdzieś podsłyszał, postanowił być "nowoczesny i na czasie", zatem sobie przetłumaczył termin i stosuje. Pewnie językoznawcy mogliby się wypowiedzieć na ten temat ;)

      Usuń
  2. Znowu mi odrzucało komentarz! Upał, burza? Uch!
    Włochów to ja zawsze lubiłam.:) Na mecze nie patrzę. Raz oglądałam fragment, ale mnie oczy bolą: buty piłkarzy i ubranie sędziego wręcz powalało.:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale w jakim sensie odrzucało? Google Ci odrzuca czy co? Bo z kolei miałem ostatnio istny zalew spamu, do różnych (losowych chyba) postów dodawały mi się jakieś komentarze z dziwnymi linkami do niebezpiecznych stron i musiałem mocno poczyścić (ale dotyczyło to tego drugiego bloga, gadesound). Jakie masz objawy tego "odrzucania"?

      Usuń
    2. Robi mi się niedobrze i... A, to nie o tym.:))) No piszę komentarz, wybieram nazwa/adres URL, wybieram Opublikuj i... wszystko znika. I tak kilka razy. Szału można dostać!

      Usuń
    3. A spróbuj się wylogować z gmaila i zalogować ponownie - ja tak miałem, jak się "przeterminowały" pliki cookies w przeglądarce. Albo spróbuj dodać komentarz w innej przeglądarce może? Hm, dziwne to...

      Usuń

Prześlij komentarz