Włochy mistrzem - i bardzo dobrze!

Miałem nie oglądać tego meczu, żeby się nie denerwować, ale po dwudziestej drugiej się złamałem i wlazłem na stronę sport.tvp.pl. Po odczekaniu swojego przy odtwarzaniu reklam (wiadomo) patrzę i wzdycham z rezygnacją - no tak, Anglia wygrywa jedną bramką... I stwierdziłem, że zostanę, by pokibicować trochę, może Włosi się otrząsną.

Wszystko było przeciwko nim - miejsce rozgrywania meczu, liczba kibiców (według danych, które znalazłem, na Wembley zasiadło 1000 kibiców z Włoch i... 60.000 kibiców angielskich), nawet polscy komentatorzy. Ci ostatni strasznie mnie irytowali, bo znów raz za razem powtarzała się sytuacja, gdy np. Włosi przeprowadzali atak, wymienili kilka dobrych, szybkich podań, oddali strzał - w komentarzu słychać było tylko: "ależ interwencja angielskiego bramkarza!" albo "ależ ten obrońca ich zatrzymał!". Anglicy wszystko robili perfekcyjnie, Włosi co najwyżej odznaczali się cwaniactwem lub doświadczeniem. Ściskałem więc kciuki tym mocniej. I udało się. W 67. minucie Leonardo Bonucci z pół metra dobił piłkę i Włosi wyrównali!

Źródło fotografii: https://uefa.com

Remis to jednak nie zwycięstwo i mimo że Anglicy zostali dość mocno zdominowani w drugiej połowie, doszło do dogrywki. Tu też żadna z drużyn nie zdołała strzelić gola, zatem prowadzący spotkanie Bjoern Kuipers zarządził konkurs rzutów karnych. Pierwsza seria zakończyła się remisem 1:1, ale w drugiej niespodziewanie Pickford obronił strzał Andrei Belottiego, a że Harry Maguire pewnie wykonał swojego karnego, zrobiło się nerwowo dla Włochów. W trzeciej serii jednak bez problemu do siatki trafił Leonardo Bonucci, za to wprowadzony w ostatniej minucie dogrywki Rashford kombinował, drobił, zwalniał, by na koniec trafić w słupek! Przewaga została zniwelowana, a trafiający w kolejnej, czwartej już serii Bernardeschi podniósł wynik starcia na 3:2. Do piłki podszedł drugi z wprowadzonych w ostatniej minucie dogrywki piłkarzy angielskich, Jadon Sancho, ale strzelił tak niefortunnie, że Gianluigi Donnarumma odbił ją w bok! Włosi mogli w tym momencie zakończyć zmagania, gdyby tylko Jorginho strzelił swojego karnego - tu jednak kolejny raz z dobrej strony pokazał się Pickford. Przed szansą na przedłużenie nadziei Anglików stanął teraz Bukayo Saka, który podczas spotkania sprawował się naprawdę dobrze. Tym razem jednak znów górą był Donnarumma i w ten sposób Włosi odnieśli zwycięstwo!

Źródło fotografii: https://uefa.com

I myślę, że dobrze się stało - patrząc na ukazujące się w ostatnim tygodniu artykuły, dochodzę do wniosku, że gdyby tytuł przypadł Anglikom, nie byłoby końca spekulacjom, na ile zdobyli go umiejętnościami boiskowymi, a ile zawdzięczają organizatorom, małej liczbie wyjazdów, sprzyjającej publiczności czy przychylności sędziów (rzut karny z półfinału przyjmowany jest już na ogół jako błąd sędziego). Sam zespół angielski naprawdę grał bardzo dobrze i trzeba za to pochwalić trenera, Garetha Southgate'a - zrobił kawał porządnej roboty. Natomiast absolutnie nie żałuję angielskich kibiców, którzy wielokrotnie pokazywali na tych mistrzostwach... no, brak kultury i zadufanie, jeśli mogę to tak ogólnikowo ująć.

Zatem współczucie dla angielskich piłkarzy, wielkie gratulacje dla Włochów (jakże miło było patrzeć na ich radość po zakończeniu karnych!) i... oby następne mistrzostwa były zorganizowane z lepszym pomyślunkiem.

Komentarze

  1. Tak! Tak! Tak! Ależ się cieszę, że to Włosi wygrali! Chociaż mecz do łatwych nie należał :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, nabiegali się chłopcy :) ponad 130 minut + karne - mieli co robić :)

      Usuń

Prześlij komentarz