[K] Affinity 2.0? Nie...

Dwa dni temu lotem błyskawicy obiegła świat wiadomość, że są nowe wersje aplikacji Affinty: Designera, Photo i Publishera. A że już dawno żadnych aktualizacji nie było, ostatnia wersja zaś miała numer 1.9, wszyscy (w tym i ja) pomyśleli, że oto doczekaliśmy się wreszcie przełomowej wersji 2.0, która ma (niby) przynieść mnóstwo oczekiwanych funkcji, gorąco wyczekiwanych przez użytkowników migrujących z CorelDraw lub InDesign.

Kłopoty z liczeniem

Niestety, programiści z Affinity zagrali wszystkim na nosie i do pobrania są wersje... 1.10. Plus całego zamieszania jest taki, że ciągle znajdujemy się w ramach wersji 1.x, więc aktualizacja jest zupełnie darmowa. A są minusy?

Co nowego?

Otóż z nowości mamy przede wszystkim wzrost (ponoć ogromny) wydajności. Wielkie dokumenty ze stosem warstw i obiektów mają się niby otwierać bardzo szybko, szybko ma też następować skalowanie czy renderowanie tekstów. Poprawiono kilka pomniejszych błędów, rozbudowano też narzędzie selekcji (można skorzystać z przynależności obiektów do innych obiektów), no i to by było tyle. Przełomowych funkcji brak, zaś same programy wyglądają praktycznie tak, jakby się w nich nic nie zmieniło. Dodać bowiem trzeba, że zmiany zaszły głównie we wspólnym "silniku" wszystkich trzech aplikacji, a nie w jakiejś konkretnej z nich.

Prawdopodobnie najbardziej zadowoleni będą użytkownicy, którzy faktycznie narzekali na wydajność aplikacji Affinity - ja do takich z pewnością nie należę, bo największy dokument, jaki udało mi się do tej pory stworzyć, to "Perły i wieprze" Makuszyńskiego, czyli raptem kilkadziesiąt stron tekstu bez ilustracji, tabel, przypisów (których notabene w Publisherze zrobić się zwyczajnie nie da!). Pliki wektorowe to zwykle również góra kilkadziesiąt obiektów. Nie wypowiem się zatem, ile prawdy jest w zapewnieniach producenta.

Brać, kiedy dają

Tak czy owak, wersje 1.10 sobie poinstalowałem i nie narzekam - działać, działają. Wprawdzie w pierwszej chwili myślałem, że nie działa mi okno tworzenia dokumentu, ale szybko okazało się, że po prostu wyświetlało się ono na drugim, chwilowo wyłączonym ekranie.

Komentarze