[W] Jeżdżąca szafka na sprzęt audio

Domowe studio to w pewnym sensie kłopot, zwłaszcza jeśli chodzi o miejsce zajmowane przez sprzęt. W moim akurat sprzętu za dużo nie ma, ot, interfejs audio, przedwzmacniacz i dbx286s. Kiedy jednak pojawił się jeszcze RødeCaster, a z boku rozpychała się nie-studyjna drukarka, na biurku zrobiło się stanowczo za ciasno (mimo że to całkiem spore biurko!). Zrazu zbudowałem małą "półkoszafkę", na której upchnąłem interfejs, przedwzmacniacz i dbx-a, zaś RødeCaster stał na skraju półki obok drukarki. Nie było to jednak ani ustawienie bezpieczne (urządzenie mogło się po prostu zsunąć przy odrobinie nieuwagi), ani wygodne (dostęp do gniazd urządzeń wymagał wysunięcia całej "półkoszafki", a potem jej ponownego wsuwania. Trzeba było wymyślić coś innego.

Tak wyglądała "półkoszafka"...

Poszedłem zatem po rozum do głowy i wykoncypowałem, że gdybym zbudował ruchomą szafkę (szerokości 1U, aby być zgodnym ze standardem urządzeń studyjnych), chowaną pod biurko, a półkę na biurku powiększył za pomocą sklejkowej płyty, miałbym wszystko, co potrzebne. Zakupiłem zatem odpowiednie płyty sklejkowe, nowy zapas wkrętów i rzuciłem się w wir pracy.

Relacji z budowy nie będzie, bo przez roztrzepanie po prostu nie wziąłem do garażu nic, czym mógłbym robić zdjęcia. Generalnie jednak praca przebiegła szybko i bez większych problemów, bo i konstrukcja szafki jest banalnie prosta - cztery ścianki i jedna dodatkowa półka. Można się zastanawiać, dlaczego koniecznie chciałem zamontować całość na kółkach - chodziło o wygodny dostęp do tylnej części szafki, np. przy konieczności zmiany połączeń. Podnoszenie całego mebla albo suwanie nim po dywanie nie jest z pewnością szczytem wygody - a tak, praktycznie bez wysiłku, mogę od razu gmerać z połączeniach.

Po zmontowaniu i zamontowaniu.

Na zdjęciu powyżej jest już kompletna, rozbudowana wersja - ma dołączony zasobnik na... zewnętrzne dyski twarde, które dotąd walały się tu i ówdzie, tworząc bałagan i zagrożenie, że w końcu któryś się wyrwie i spadnie na podłogę albo zostanie czymś przygnieciony. Teraz dyski są schowane każdy w swojej przegródce, wszystkie podłączone do wspólnego huba USB 3.0 (wiem, że to może mało wydajne, ale za to ekstremalnie wygodne, a i tak bardzo rzadko wszystkie trzy dyski pracują jednocześnie), więc w stronę komputera idzie już tylko jeden przewód zamiast trzech.

Dół szafki zajmuje drukarka - korzystamy z niej na tyle rzadko, że wcale nie przeszkadza fakt, że jest w tak mało dogodnym miejscu. Dociąża za to szafkę od spodu, zwiększając jej stabilność.

Dzięki takiej organizacji, na biurku pozostał już tylko RødeCaster i słuchawki, na które muszę chyba zbudować nowy wieszak, bo ten po lewej stronie stał się mało wygodny (wszystko mam teraz po prawej stronie). Na szczęście duża półka, na której stoi obecnie RødeCaster, daje miejsce na zamocowanie dużego, wygodnego wieszaka - będzie to pewnie kolejny projekt.

Podsumowując pomysł z szafką stwierdzam, że jedynym, dającym się czasem odczuć problemem, jest jej umiejscowienie pod blatem. Przez to niewygodny staje się dostęp do wszelkich manipulatorów, szczególnie pokręteł głośności, bo resztę raczej mam ustawioną na stałe. W praktyce jednak dość szybko nauczyłem się trafiać ręką w odpowiednie miejsce zupełnie bez patrzenia, więc przeważają plusy - porządek, ukrycie okablowania, osobna listwa zasilająca dla wszelkich podzespołów audio, mobilność, możliwość rozbudowy (jak tylko zdobędę jakieś fundusze, z pewnością pojawi się krosownica albo i dwie). Czyli warto było.

Komentarze

  1. A ja się napawam morzem.:) I podziwiam Twoją pomysłowość.:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ooo, ależ niektórym to dobrze :) wypoczynek... taaaak... :) zazdroszczę i życzę jak nadłuższej skutecznej laby :)

      Usuń

Prześlij komentarz