Już nie na Tęczowej

Wczoraj zdaliśmy mieszkanie na Tęczowej, oddając klucze panu Robertowi, więc oficjalnie już mieszkamy w domu i nic tego nie zmieni przez dłuższy czas. Wszystkie rzeczy przewiezione, przeprowadzka - teoretycznie - zakończona.

Tyle tylko, że - a wie to każdy przeprowadzający się - dopiero "się zaczyna". Mamy teraz w domu prawdziwie arabskie targowisko - wszędzie sterty kartonów, pudeł, worków czy innego dobra. Część rzeczy wala się w miejscach do siebie zupełnie nieprzynależnych.

Najgorsze, że nie są gotowe dwa elementy - strych oraz garderoba. Na strychu - ze względów oszczędnościowych - postanowiliśmy sami zrobić podłogę, ale idzie to jak krew z nosa (choć nie powiem, dzisiaj akurat trochę nadgoniliśmy). Garderoba jest na razie w fazie planu, rozrysowana, choć jeszcze nie do końca zatwierdzona.

Obecnie zatem w planach jest dokończenie strychu, umieszczenie tam rzeczy na strych przeznaczonych, a następnie zbudowanie garderoby i przeniesienie tam pozostałych szpargałów. I wtedy będzie można skupić się na tym niekończącym się ciągu szczegółów i szczególików: gdzie powiesić ten-a-ten obrazek? gdzie przykręcić tę małą półeczkę? gdzie będzie miejsce na pilota do odtwarzacza CD? gdzie będzie miejsce na klucze? I tak dalej, i tak dalej.

Czyli - zajęcia na co najmniej pół roku. Praktyka pokaże, że na znacznie, znacznie dłużej.

Komentarze

  1. Jest jeszcze jeden problem - do nowego domu chętniej się kupuje: bo to będzie ładnie wyglądało, tego jeszcze nie mamy itp.:)))

    OdpowiedzUsuń
  2. Ha, ha :o) Może i tak, chyba że jest się dopiero co po przeprowadzce i fundusze już się skończyły ;o)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz