Ostatnia prosta

No, to w tym tygodniu ostateczna przeprowadzka. W mieszkaniu coraz bardziej pusto, w domu coraz bardziej pełno. Ostatnie dni to ciągłe kursy w tę i z powrotem, przewożenie ciągle nowych pudeł, pakowanie i rozpakowanie... Do tego mnóstwo prac w samym domu: instalacja oświetlenia zewnętrznego, dzwonka, przymocowywanie różnych rzeczy czy wreszcie przyspieszona nauka kładzenia paneli na strychu.

I tak sobie wczoraj rozmyślałem przed snem, czy będzie nam brakować wrocławskiej Tęczowej - w końcu przez 9 miesięcy trochę jednak zżyliśmy się z okolicą i nie da się ukryć, że mieszkanie swoje plusy posiada - choćby małą powierzchnię do sprzątania. No i łatwo dostać się do miasta, czy to pieszo, czy komunikacją - nie trzeba wbijać się autem, szukać miejsca parkingowego, a później jeszcze je opłacać.

Pewnie będziemy sobie kiedyś wspominać, jak to przybyliśmy do Wrocławia, że mieszkaliśmy tam i tam, i takie a takie przygody nas spotykały. Na razie jednak dużego sentymentu nie czuję.

Sam lubię powroty do przeszłości i odwiedzanie miejsc z własnego dzieciństwa - ciekawe, czy moja córka też będzie miała takie ciągoty. Na wszelki wypadek obfotografowałem osiedle, bo za 20-30 lat pewnie nie będzie już ładnie wyglądało. Nawet nagrałem "lektora furtkowego", który przypomina o zamykaniu drzwi.

A od wczoraj mamy kuchnię!

Od poniedziałku czas rozpocząć kolejny rozdział.

Komentarze

  1. Piękna kuchnia.:) Własny dom ma jednak wiele zalet. Jak dla mnie - zalety przeważają. Mąż też mówi, że nie chciałby teraz mieszkać w bloku.:)))

    OdpowiedzUsuń
  2. A dziękuję :) Czy dom ma więcej zalet od mieszkania, to się dopiero okaże ;o) Ale wierzę, że tak :o)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz