[E] HDR po łebkach

Wielu z Was zetknęło się z pojęciem zdjęć HDR, czyli High Dynamic Range - zdjęć o dużej rozpiętości tonalnej. Ponoć w życiu każdego fotografa następuje okres fascynacji technikami związanymi z HDR, co powoduje chwilowy (oby) spadek jakości zdjęć (tzw. dołek HDR):

Opracowanie własne na podstawie wykresu znalezionego w sieci

Nieco humorystyczny wykres ma coś z prawdy, bo tak naprawdę opisuje tzw. efekt Dunninga-Krugera (a ściślej wynika ze złudzenia ponadprzeciętności) - mogę to osądzić na własnym przykładzie. Także obserwacje innych fotografujących (np. w ich galeriach czy na forach) potwierdzają, że w jakimś momencie fotograficznej przygody zaczynają się nam podobać "obrazki hdr-podobne". Ano właśnie!

Czym jest HDR?

Technika HDR ma za zadanie próbować oddać szeroki zakres tonalny fotografowanej sceny, którego to zakresu nie jest w stanie (póki co) oddać żadna z matryc światłoczułych, montowanych w cyfrowych aparatach fotograficznych. Czym jest szeroki zakres tonalny? To różnica między najjaśniejszym a najciemniejszym elementem sceny. Jeśli wyobrazimy sobie kadr robiony w samo południe, gdzie część elementów jest skąpana w świetle słońca, a część ginie w smolistym cieniu, będziemy mieli mniej więcej pojęcie o szerokim zakresie tonalnym. Mamy wtedy następujące wyjścia:

  • naświetlamy prawidłowo światła, cienie wychodzą czarne (niedoświetlone)
  • naświetlamy prawidłowo cienie, światła wychodzą białe (prześwietlone)
  • naświetlamy prawidłowo tony średnie, cienie są niedoświetlone, a światła wypalone (niestety)
  • stosujemy filtr połówkowy (zasłaniamy nim światła, co nieco "wyrównuje" zakres tonalny - ale nie na każdym zdjęciu się tak da)
  • stosujemy bracketing i robimy serię zdjęć o różnej ekspozycji, by je potem "złożyć" w jedno ujęcie

I właśnie w tym ostatnim kroku możemy posłużyć się techniką HDR.

HDR i nie-HDR

W literaturze i na różnych forach graficzno-fotograficznych często opisywane są trzy odmienne techniki uzyskiwania szerokiej rozpiętości tonalnej w jednym kadrze.

  • "prawdziwy" HDR, wymagający specjalistycznego oprogramowania, które na podstawie zdjęć składowych przeprowadza stosowne obliczenia w rozszerzonej palecie (np. 32-bitowej); dopiero na ostatnim etapie za pomocą jednego z algorytmów program z powrotem "kompresuje" obrazek do zwykłej przestrzeni barw (żeby można było go obejrzeć na normalnym monitorze)
  • "sklejany" HDR, polegający na wczytaniu zdjęć składowych jako warstwy do programu graficznego i za pomocą masek odkrycie/ukrycie odpowiednich fragmentów; wadą rozwiązania jest pracochłonność, zaletą zaś - ograniczenie szumów (z każdego zdjęcia bierzemy te najlepiej naświetlone fragmenty)
  • "HDR z jednego zdjęcia", czyli LDR, który wymaga zaledwie pojedynczej fotografii w formacie RAW (format ten jest zazwyczaj 12-bitowy, a często 14-bitowy, co daje możliwość "wyciągnięcia" pewnych szczegółów ze świateł i cieni")

Jak zwykle, istnieją przeciwnicy i zwolennicy każdej z technik, ja skupię się przede wszystkim na pierwszej z nich.

Prawdziwy HDR

Jak przystąpić zatem do budowania obrazu na potrzeby HDR? Przede wszystkim potrzebujemy statywu, żeby wykonać kilka nieprzesuniętych kadrów. Dobrze jest też stosować wężyk lub pilot. W aparacie włączamy bracketing (tu odsyłam do instrukcji konkretnego modelu), konfigurując go na przynajmniej 5 zdjęć w odstępach 2EV (czyli -4EV, -2EV, 0EV, 2EV i 4EV). Można odstęp ustawić na 1EV i zwiększyć liczbę zdjęć, ale osobiście nie zauważyłem urywającego głowę skoku jakościowego przy tym podejściu). Czasem aparat nie posiada funkcji bracketingu lub jest ona ograniczona - wtedy możemy po prostu ręcznie ustawić parametry. Tzn. najpierw ustawiamy ekspozycję "neutralną" (0EV), naświetlając prawidłowo tony średnie. Następnie modyfikując czas (tryb M) lub stosując korekcję ekspozycji (tryb A) wykonujemy zdjęcia niedoświetlone i prześwietlone. Można też oczywiście zrobić mniej zdjęć (często wystarczą dwa lub trzy):

Wyłączamy lampę błyskową, automatyczne ISO (a samo ISO warto ustawić na najniższą wartość). Jeśli mamy taką możliwość, ustawiamy format RAW (jeśli nie, zwiększamy liczbę zdjęć składowych do 5, 7 lub 9 oraz ustawiamy stały balans bieli - nie automatyczny). No to pstryk, mamy zdjęcia, czas na wybór programu (ha, widzicie, jakie to proste?)

Czym składać?

Najpopularniejszym chyba programem do HDR jest Photomatix Pro. Jednocześnie jest on jednym z programów, w którym najłatwiej popaść w "manierę HDR" (nazywaną przez twórców Photomatiksa "efektem artystycznym"). HDR można składać w Photoshopie, ja natomiast polecę jeden z dwóch polskich (!) świetnych programów: Machinery HDR Effects oraz SNS-HDR. Osobiście preferuję SNS-HDR, ale trzeba zauważyć, że autor nie wydał od 2012 roku żadnej poprawionej wersji (mimo że na forum Nikoniarze wspomina o zaawansowanych pracach). Machinery HDR z kolei jest aktualizowane bardzo często i posiada wersję na Androida.

Dla porównania złożę przykładową scenę wszystkimi programami, jakimi dysponuję. Dla SNS-HDR i Machinery HDR chciałem pokazać różnice wynikające z gotowych presetów, Photoshop ma też kilka predefiniowanych ustawień, ale wg mnie nie nadają się do niczego poza uzyskiwaniem efektów "artystycznych":

  • SNS-HDR
  • Machinery HDR Effects
  • Photoshop

Oczywiście możemy wpływać na efekt końcowy, zmieniając przygotowane przez twórców programów parametry (czyli presety mogą być po prostu punktem wyjścia, najbliższym naszym oczekiwaniom). Wszystkie trzy programy obsługują też pliki RAW, więc odpada konieczność konwersji np. do formatu TIFF. Obrazy wynikowe wyglądają następująco:

  • SNS-HDR
  • Machinery HDR Effects
  • Photoshop

Umiar

Na własnym przykładzie wiem, że bardzo łatwo popaść w przesadę przy stosowaniu "efektu HDR". Wypróbowując predefiniowane ustawienia, szybko można dojść do etapu, gdy podoba nam się KAŻDE przerobione ujęcie (ale fajne kontrasty! ale fajne kolory! ale super efekt!), stąd niebezpieczeństwo wpadnięcia w "dołek", o którym pisałem na początku. Będąc w dołku przestajemy myśleć logicznie i każde zdjęcie próbujemy przepuścić przez program do HDR i efekt podoba nam się tym bardziej, im mniej podoba się innym odbiorcom (ha, ha). Dopiero gdy opadnie pierwszy entuzjazm, zaczynamy dostrzegać sztuczność i przekolorowanie stworzonych w tym okresie obrazów... Zresztą, wpiszcie do Google'a frazę "hdr photography" i przełączcie się na przeglądanie obrazów - zostaniecie wprost zalani "artystycznymi" HDRami, w których dominują olbrzymie kontrasty, efekt "halo" na styku ciemnych i jasnych barw oraz przesadne nasycenie kolorów. To jest TO, co się podoba w "HDRowym dołku"...

Pozostaje się więc zgodzić z tezą, że dobrze zastosowanej techniki HDR na zdjęciu po prostu nie widać - zdjęcie wygląda po prostu naturalnie, mając zarówno szczegóły w cieniach, jak i w światłach. I o to tak naprawdę chodzi! Poniżej trzy przykłady moich prób z zachowania umiaru - czy widać HDR?

Komentarze

  1. Fajnie, że poruszyłeś temat HDR, bo jest to jedna z funkcji w moim aparacie. Kilkukrotnie robiłam zdjęcia w tym trybie i z nieznanego mi powodu efekty były straszne (przekolorowanie, sztuczność), a czasem całkiem-owszem-ujdzie, troszkę rysunkowe, ale wyważone kolorystycznie. Chciałabym dowiedzieć się więcej na temat ewentualnej obróbki gotowego zdjęcia HDR (takiego z aparatu, bo chyba nie każdy musi składać kilka zdjęć w programie?) oraz kiedy taki tryb warto zastosować.

    Na Twoich zdjęciach nawet nie domyślałam się, że to HDR, są bardzo naturalne, a szron i mgła wyszły super :-) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeśli używasz HDR z aparatu, to właściwie robisz to wszystko, co robią opisane przeze mnie programy, ale bez żadnej kontroli. Tzn. aparat automatycznie robi trzy zdjęcia i od razu je "łączy", dając Ci pojedynczy plik wynikowy. Niestety, w aparatach, które wypróbowywałem, "efekt HDR" tworzy w większości mocno przerysowane i kontrastowe "obrazki". Jeśli efekt się podoba, można się z tym pogodzić. Jeśli nie, trzeba jednak zrobić kilka "normalnych" ujęć i użyć specjalnego programu. To jak ze zdjęciem czarno-białym - też aparat może takie zdjęcie wyprodukować automatycznie, a możemy zająć się tym sami w odpowiednim programie. Wszystko zależy, jak bardzo zależy nam na czasie i efekcie końcowym. W programach można na ogół uzyskać lepsze (jakościowo) efekty, ale kosztem dodatkowego czasu poświęconego na obróbkę (i czasem pieniędzy, wydanych na licencję aplikacji).

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak, wiem, że obraz zostaje złożony, ale zastanawia mnie skąd biorą się (i czy można na to jakoś wpłynąć ustawieniami) tak wielkie rozbieżności - jedne zdjęcia szaleją zwariowanymi kolorami, inne wyszły dość przyzwoicie (a zawsze wybierałam efekt najsłabszy). No i co można/warto/nie warto zrobić z takim zdjęciem dalej np. ratować przez odjęcie kolorów?

    OdpowiedzUsuń
  4. Te rozbieżności wynikają właśnie z działania algorytmu w aparacie (bardzo uproszczonego w porównaniu do programów komputerowych, bo i moc obliczeniowa aparatu jest dużo mniejsza niż komputera). Możesz tu co najwyżej ustawić "intensywność efektu" - coś jak wybór presetu w HDR Machinery (ale w aparacie masz do wyboru tylko np. trzy ustawienia: mało, średnio i dużo). W programach możesz wpływać na balans bieli, wydobywanie szczegółów w cieniach, w światłach, mikrokontrast itp.

    Ratować HDR z aparatu można (jak każdy inny obrazek), ale jeśli zdarza się to często, to warto chyba użyć bracketingu i złożyć w domu HDR tak, aby od razu się podobał :) Na pewno da to lepszą jakość i większe zadowolenie :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz