[K] Ćwierć wieku TotalCommandera
Dzisiaj trochę wspominkowo, ale nie do końca. Właśnie ukazała się bowiem "okrągła", dziesiąta wersja programu TotalCommander, czyli bardzo wszechstronnego narzędzia do zarządzania plikami na dyskach. To taka profesjonalna alternatywa dla Eksploratora plików. Jest on niejako "spadkobiercą" bardzo popularnego niegdyś w czasach DOS-u programu NortonCommander, który za pomocą dwóch paneli (lewego i prawego) ułatwiał zarządzanie plikami: kopiowanie, uruchamianie, kasowanie itp. TotalCommander jest swego rodzaju ewenementem, "żywą skamieliną" i pamiątką tego, jak się kiedyś zarządzało zasobami na dyskach, a jednocześnie jest chyba jedynym programem jaki znam, który ciągle i nieprzerwanie się rozwija, jest bardzo wygodny i bardzo potężny.
Kiedy to było?
Pamiętam, że licencja na TotalCommandera (wówczas jeszcze WindowsCommandera - firma Microsoft wymogła na autorze, Christianie Ghislerze, zmianę nazwy) była jedną z pierwszych licencji, jakie kupiłem w życiu w ogóle (pomijam gry, które w oryginałach kupowałem już we wczesnych latach dziewięćdziesiątych). Używam tego programu od wersji 4.53, czyli od 2001 roku. W ogóle z samym zakupem były problemy, bo wówczas wcale nie tak łatwo kupowało się przez Internet, a o pudełkowych wersjach TotalCommandera w polskich sklepach nikt nie słyszał. Zakupu dokonałem przez pośrednika, który całkiem sporo sobie liczył za tę transakcję, ale bylem zdeterminowany. Koniec końców odebrałem klucz licencyjny i oto słynne okienko z trzema numerowanymi przyciskami przestało mi się pojawiać.
Po co to w ogóle?
TotalCommander jest tak zwanym managerem plików, jak się to kiedyś określało. Jego zadanie jest pozornie banalne: pokazać w dwóch panelach zawartość dwóch różnych folderów (nawet na dwóch różnych dyskach) i umożliwić łatwe kopiowanie/przenoszenie plików z jednego miejsca w drugie. Oczywiście, skoro już widzimy jakieś listy plików, to pojawiło się przez te lata milion pomysłów, co jeszcze można sobie ułatwić. Podgląd? Jest. Sortowanie? Jest. Porównywanie plików i całych katalogów? A jakże! I jest tych operacji całe mrowie: podliczanie zajętego miejsca, transfer przez FTP, szybkie tworzenie plików tekstowych, oglądanie miniatur grafik, zmiana atrybutów, synchronizacja, pakowanie i rozpakowanie grup plików, obliczanie sum kontrolnych... I jeszcze wiele, wiele innych.
Zmiana nazw wielu plików naraz: pliki dostają nową nazwę z numerowaniem, a dodatkowo rozszerzenie zmieni się z html na txt.
Naturalnie, da się sporo tych rzeczy zrobić także za pomocą Eksploratora plików, jednak wtedy często trzeba mieć otwarte dwa jego okna, zmieniać sposoby wyświetlania plików, walczyć ze sposobem sortowania i tak dalej, i tak dalej. Często też trzeba się wówczas wspierać dodatkowymi narzędziami (np. żeby podejrzeć zawartość pliku tekstowego). Podejrzewam, że większość osób, które poznały plusy korzystania z TotalCommandera, jest bardzo daleka od myśli o powrocie do Eksploratora...
W moim przypadku najczęściej wykorzystywane operacje to: otwieranie i podglądanie zawartości plików, kopiowanie i przenoszenie plików, wyszukiwanie (naprawdę potężne, można wyszukać pliki nie tylko po nazwie, ale i po treści) i... zmiana nazwy wielu plików jednocześnie (z możliwym zastosowanie wyliczeń czy podmianą jednych części nazwy na inne, no i z możliwością COFNIĘCIA tej operacji!). Nader często korzystam też z filtrowania zawartości katalogów (czy to "na stałe", kiedy nakładam filtr na panel i widzę tylko pasujące pliki, czy też tymczasowe, gdy po prostu wpisuję kilka liter z nazwy na klawiaturze i TotalCommander robi z tego filtr automatyczny, działający do momentu zmiany folderu). Zrobiłem sobie też na pasku narzędziowym zestaw przycisków-skrótów do określonych folderów, więc zamiast tracić czas na nawigację, klikam na przycisk "Pobrane", "Blog", "Muzyka", "Zdjęcia" (które wcale nie muszą i nie są umieszczone w domyślnych lokalizacjach windowsowych na dysku systemowym). Można też w podobny sposób uruchamiać zewnętrzne programy, np. linię poleceń z uprawnieniami administratora.
Wyszukiwanie w plikach html, szukana fraza to "Cubase" i jest ona poszukiwana w zawartości plików.
I ma się dobrze!
Co mnie osobiście urzeka w TotalCommanderze, to jego prostota. Uruchamia się błyskawicznie (około jednej sekundy pierwszy start, kolejne już natychmiastowo) i równie błyskawicznie działa. Praktycznie każda czynność, którą można tu wykonać, ma przypisany skrót klawiaturowy, a przez to można działać jeszcze skuteczniej.
Bardzo duże są możliwości konfiguracyjne - można ukrywać i pokazywać określone części interfejsu, dopasować kolory, zmienić ikony, dodawać/usuwać wyświetlane kolumny, podpiąć swój ulubiony edytor dla plików tekstowych i tak dalej, i tak dalej.
Program dodatkowo wspiera system wtyczek, więc można "dozbroić" TotalCommandera, żeby potrafił robić dodatkowe rzeczy z określonymi plikami lub na przykład korzystał z protokołu SFTP. Wtyczek na stronie producenta jest przynajmniej kilkadziesiąt, stamtąd też można pobrać dodatkowe tłumaczenia interfejsu programu (na japoński, chiński czy rosyjski).
Jak dla mnie, podstawową zaletą TotalCommandera jest jego niezawodność. Przez te 20 lat miałem z nim problem może dwa, może trzy razy, a i to nie wiem do końca, czy wina leżała po stronie TotalCommandera, czy systemu (rzecz dotyczyła, o ile pamiętam, kopiowania plików). Wprawdzie nie siedzę w nim po 8 godzin na dobę, ale jednak korzystam często - jest to moje podstawowe narzędzie do obsługi plików. Doszło wręcz do tego, że plików nie wczytuję do programów za pomocą "normalnego" polecenia Plik-Otwórz..., bo wtedy trzeba nawigować za pomocą kontrolek Windows - zdecydowanie wolę wejść do TotalCommandera, gdzie mam utworzone skróty do folderów z określonymi typami plików, jednym kliknięciem wejść do takiego folderu, błyskawicznie odszukać plik (dzięki genialnej opcji filtrowania - wystarczy zacząć wpisywać jakąś frazę z nazwy pliku, żeby TotalCommander odfiltrował niepasujące!) i wybrać dla niego polecenie Otwórz za pomocą...
Przy tym wszystkim program ciągle się rozwija i to w sposób zdumiewający. Zwykle wygląda to tak: używa się jakiejś wersji TotalCommandera i nic się z nią nie dzieje złego - działa, jak trzeba, niczego jej nie brakuje. Po czym pokazuje się update (zawsze darmowy dla posiadaczy licencji!) i okazuje się, że pojawiły się poprawki do błędów, które nas jakoś ominęły, a dodatkowo dostaliśmy funkcję, która... ooo, fajnie, że jest! Tak stało się i z wersją 10, która np. wprowadziła funkcję zapamiętywania niezależnie dla każdego panelu typu wyświetlanych tam plików. Przez 20 lat żyłem bez tego, ale teraz wiem, że faktycznie mi się to przyda, bo dość często filtruję sobie zawartość paneli i ta opcja nieco ułatwi mi pracę. Podobnie można powiedzieć o wprowadzonym "ciemnym" interfejsie użytkownika, który uwielbiam, bo w ogóle lubię ciemne tła przy pracy z komputerem i wszędzie je włączam, jeśli jest to możliwe. Ostatnio zresztą odkryłem, że poprawiono działanie Listera, modułu odpowiedzialnego w TotalCommanderze za wyświetlanie podglądu plików. Wystarczy zaznaczyć plik do podejrzenia i nacisnąć klawisz F3. Pojawi się Lister i wyświetli podgląd - zazwyczaj w postaci tekstu. Ale dla obrazów (np. jpg) od razu wyświetli ich podgląd graficzny. A jeśli mamy plik, który jest skojarzony z jakimś programem (np. pdf), to możemy po uruchomieniu Listera nacisnąć klawisz 8, a zostanie nam pokazany "podgląd systemowy". W opisie może brzmi to nieco zawile, w praktyce jednak jest banalne.
A dla kogo to?
Zdaję sobie sprawę, że TotalCommander nie jest programem dla każdego. To już nie te czasy, kiedy trzeba było doskonale znać strukturę plików i folderów na dyskach twardych - teraz użytkownicy klikają na pięknych ikonach, uruchamiają program, zapisują efekty pracy w domyślnej lokalizacji i stamtąd je wczytują w samym programie. I dobrze, do tego dążymy, żeby obsługa komputera była banalnie wręcz prosta. Kłopot w tym tylko, że jeśli coś przestaje działać "domyślnie", to bez odpowiednich narzędzi i wiedzy, gdzie szukać konkretnych plików (albo jak je w ogóle odnaleźć) komputer jest tylko "czarną skrzynką", z którą nie wiadomo, co zrobić. Ja osobiście czułbym się mało komfortowo, gdybym nie wiedział, na jakim dysku i w jakim folderze trzymam zdjęcia, projekty z Cubase'a czy finalne wersje podcastów albo ile mi jeszcze zostało miejsca na dysku systemowym. Albo gdybym nie mógł DOKŁADNIE zobaczyć, co znajduje się w danym folderze (nie wiem, czy wiecie, ale Eksplorator bardzo często ukrywa część plików z odpowiednimi atrybutami, przez co folder wydaje się pusty, a taki wcale nie jest).
Wracając do pytania - tak, TotalCommander to narzędzie dla takich informatyków "starej daty" jak ja. Dla nas to jest prawdziwy szwajcarski scyzoryk, dzięki któremu potrafimy robić różne "czary mary". Obecna cena TotalCommandera to 37 euro, czyli prawie 200zł. Czy to dużo? Moim zdaniem za tak rozbudowane narzędzie - nie, tym bardziej, że jest to jedyna opłata, jaką poniesiemy, bo wszystkie późniejsze aktualizacje są darmowe. Oczywiście, istnieją też różne alternatywne produkty, jak np. polski FreeCommander czy "zagraniczne" DoubleCommander i UnrealCommander. Dla mnie jednak jest tylko jeden manager plików...
Komentarze
Prześlij komentarz