Upały takie, że...

Chyba każdy (w Polsce, ale i nie tylko tu) zgodzi się, że upały powyżej 30oC są męczące. Nic się nie chce, nawet człapać. Ci z zamontowaną klimatyzacją patrzą na resztę z satysfakcją, ci bez klimatyzacji - zaopatrują się choćby w kostki lodu do wody. Nic zatem dziwnego, że nawet aktywność blogowo-podcastowa uległa pewnemu zastopowaniu, bo w moim malutkim pokoiku praktycznie nie ma przewiewu i po uruchomieniu komputera stacjonarnego temperatura podnosi się o parę stopni, zaś wiatraki wyją niczym opętane.

Niemniej, obrobiłem kolejny wywiad-rozmowę oraz nawiązałem ciekawy kontakt z branży reportersko-lektorskiej. Czy coś z tego wyjdzie, trudno dzisiaj wyrokować, bo na dwoje babka wróżyła, mam jednak nadzieję, że czegoś się przy okazji nauczę, a to przecież też nie byle co.

Będąc u Rodziców, dorwałem księgę ze starymi baśniami polskimi, a w niej takie perełki, jak baśnie spisane na przykład przez Bolesława Prusa. Czyta się je całkiem przyjemnie, choć język w nich strasznie już archaiczny. Niby w baśniach nie powinno to przeszkadzać, jednak w tych konkretnych przypadkach nie raz i nie dwa coś zgrzytało nieprzyjemnie i wiem, że choć ja sam wszystko rozumiałem, to Perełka po dwóch akapitach byłaby zmęczona ciągłym dopytywaniem o sens... Czyli dziewiętnastowieczna archaizacja stała się już niestrawna.

Jak widać, dzisiejszy wpis jest dziwaczny i w pełni oddaje stan mojego ducha w ten - nomen omen - duszny wieczór. Po wczorajszej krótkiej burzy na moment zrobiło się mokro, ale przyniosło to mało przyjemny skutek - gorąco jest nadal, za to lata więcej komarów. No, nie o taki czerwiec nic nie robiłem!

Dobrze, wyraźnie mnie już ponosi, więc kończę. A wszyscy, którym mało było ulewy (albo jakimś cudem ich takowa ominęła), mogą delektować się moim nagraniem z wczorajszego popołudnia. Tak, stałem w oknie i nagrywałem. Niech się ten cały sprzęt na coś przyda...

Komentarze