[E] Mam lustrzankę! cz. 3

[E] Mam lustrzankę! cz. 3

Dalej w las

W poprzedniej części pisałem o trybach fotografowania, z których najpraktyczniejszym wydaje się być preselekcja przysłony. Dzisiaj idziemy dalej i sprawdzamy, co jeszcze przydaje się podczas fotografowania.

ISO, ISO...

Dobór czułości matrycy (czyli ustawianie ISO) nie jest domeną wyłącznie lustrzanek - chyba wszystkie rodzaje aparatów dysponują taką możliwością. Historycznie rzecz biorąc, jest to odpowiednik zakładania filmów o różnej czułości (kto fotografował analogowo wie, że kupowało się film o określonej czułości, np. ISO 400). Ustawianie czułości ma za zadanie kompensowanie małej ilości światła w sytuacji, gdy albo jest zbyt ciemno, albo musimy zmniejszyć otwór przysłony (bo oczekujemy większej głębi ostrości).

Sprawa jest banalnie prosta: jeśli zaczynają nam wychodzić poruszone zdjęcia, bo aparat ustawia zbyt długi czas, zwiększamy wartość ISO (np. z 200 na 400 lub 800) i możemy dalej fotografować. Oczywiście, nic za darmo: ceną za wysokie wartości ISO są rosnące szumy.

Od lat producenci lustrzanek (i aparatów w ogólności) starają się opracować takie matryce, które dysponują bardzo wysokimi wartościami czułości ISO. Każda nowa generacja podnosi tutaj poprzeczkę i o ile w moim wiekowym Nikonie D200 już przy ISO 800 pojawiał się brzydki szum, to w Fuji X-T10 mam lepszy obrazek przy ISO 6400. Topowe obecnie lustrzanki reporterskie Nikona czy Canona dochodzą tu do absurdalnych wręcz wartości (Nikon D5 - natywna czułość maksymalna ISO 102 400, rozszerzalna do 3 280 000!), przy czym oczywiście te maksymalne wartości dają obraz czasem ledwie akceptowalny.

Jeśli kogoś frapuje temat wysokich wartości ISO lub generalnie szumów w fotografii, może zajrzeć tutaj.

Auto ISO

Samo zwiększanie czułości nie byłoby aż tak interesujące, jak funkcja jej automatycznego doboru. W skrócie chodzi o to, że konfigurujemy w aparacie, że dla czasów dłuższych niż X aparat ma zwiększać czułość aż do zadanej wartości. Czyli fotografujemy normalnie z czułością minimalną, np. ISO200, a jeśli czasy zaczną się wydłużać, to aparat sam zaaplikuje np. ISO400 czy ISO800, aby uniknąć poruszenia. Nie muszę chyba pisać, jakie to wygodne rozwiązanie. Jedynie w trybie ręcznym (M) warto wyłączyć tę funkcję, żeby zachować pełną kontrolę nad dobieranymi parametrami.

RAW czy JPG?

Jako posiadacz lustrzanki na pewno prędzej czy później spotkasz się z dylematem, w jakim formacie zapisywac zdjęcia. O ile format JPG jest w zasadzie standardem i bez problemu obejrzymy czy wyedytujemy takie zdjęcie, to z RAWem już tak wesoło nie jest. Na ogół trzeba mieć odpowiedni program, otworzyć w nim zdjęcie, obrobić i dopiero wtedy zapisać w formacie JPG (np. na potrzeby publikacji w Internecie czy wysyłki do druku).

O ile jestem zwolennikiem właśnie formatu RAW, to jestem też świadomy, że wiąże się on z kilkoma niedogodnościami. Pliki RAW są duże (zwykle kilka, kilkanaście razy większe od JPG) i nie zawsze da się je podejrzeć w zwykłej przeglądarce plików. Do tego część programów, otwierających RAWy, nie potrafi wydobyć "zaszytych" w nich informacji np. o balansie bieli, profilu kolorystycznym, korekcji obiektywu itp. W efekcie zdjęcia na ekranie wyglądają dużo mniej efektownie niż na ekranie aparatu (sic!) i trzeba je dodatkowo obrobić. Nieco więcej na ten temat znajdziesz w temacie Komu RAWa, komu?

Wszystko zatem zależy od tego, ile mamy czasu na nasze hobby. Jeśli chcemy się podszkolić w obróbce, to RAWy są idealne - zawierają więcej danych niż JPG i łatwiej skorygować np. błędy naświetlania. Jeśli jednak fotografia kończy się dla nas na naciśnięciu spustu migawki i odpowiadają nam ustawienia, aplikowane przez oprogramowanie aparatu, to możemy poprzestać na formacie JPG.

Balans bieli

Z ustawieniami balansu bieli powinni zapoznać się przede wszystkim ci, którzy zdecydowali się fotografować w formacie JPG. W tym przypadku kolory są ustalane już w momencie tworzenia pliku (inaczej niż przy RAW, gdzie surowe dane z matrycy są zupełnie niezależne od tego, jaki balans został wybrany).

Zasadniczo dobór balansu bieli powinien umożliwić "rzeczywiste" oddanie kolorów - chodzi z grubsza o to, żeby kolory widziane przez nas, były tak samo odzwierciedlone na zdjęciu. Nie do końca jest to ścisłe, ale z grubsza chodzi o zachowanie spójności fotografowanej sceny i fotografii. Zagadnienia z tym związane opisywałem w poście Kolorowy świat.

Na zakończenie

Jako że ten cykl miał na celu jedynie uporządkowanie i zebranie informacji, może Ci się wydawać, że nie ma tu zbyt wiele praktycznej wiedzy - jednak wynika to z faktu, że nie chcę powielać już istniejących tematów. Zatem, jeśli chciałbyś w nieco szerszym aspekcie zgłębić pewne zagadnienia, podam kilka przydatnych linków:

Mam nadzieję, że początkującym pozwoli to wejść głębiej w tematykę fotografii i... robić lepsze zdjęcia - a o to przecież chodzi.

Komentarze