WWW z przeszłości

Szperając u Rodziców w starych papierach, znalazłem kilkanaście numerów magazynu WWW, pod kierownictwem Pawła Wimmera. Numery pochodziły z roku 2001 i 2002.

Przyznam, że pobieżna lektura jednego z numerów nasunęła mi dwa pytania: co ja ciekawego widziałem w tym tytule, że kupowałem go przez ponad rok? A drugie pytanie: gdzie te wszystkie rewolucyjne pomysły, idee i urządzenia, które miały zawojować świat, a dzisiaj nikt o nich już nawet nie pamięta?

Na pierwsze pytanie dość szybko znalazłem odpowiedź - wystarczyło się zastanowić i przypomnieć, jak wtedy wyglądała moja "sieciowa rzeczywistość". Otóż na stancji nie miałem komputera w ogóle, na uczelni korzystałem tylko od czasu do czasu z sali komputerowej (była non-stop zapchana studentami), zaś w domu straszyły rachunki za wdzwaniany dostęp na numer 0202122. Magazyn kupowałem... dla dołączanej płyty CD, na której co miesiąc nagrywano kilkaset megabajtów w miarę aktualnego oprogramowania, od czasu do czasu dając jakąś szczególnie fajną wersję "czegoś". Ot i tajemnica, płyta z magazynu WWW była wówczas moim "internetem". Jak zresztą widać na okładce omawianego numeru, jednym z hitów płyty był... trailer "Władcy pierścieni". O swobodnym dostępie do treści audio-wideo (jak na YouTube) nikt wtedy nawet nie marzył.

W zasadzie do czytania nie ma zbyt wiele. Na większości stron znajdziemy krótsze lub dłuższe newsy ze świata sieciowego. A to mnoży się jakiś wirus, a to jakaś firma zwiększyła przepustowość. Niektóre jednak informacje przeczytałem może nie z rozbawieniem, ale z lekkim zdziwieniem. Taki Mercedes, marka znana, planował montowanie wzdłuż autostrad przekaźników, które umożliwiałyby pozostawanie samochodu (!) on-line w trakcie podróży. Umożliwiałoby to kupowanie muzyki czy nawet filmów w trakcie podróży oraz (oczywiście) odbieranie i wysyłanie e-maili. Hm... dziwnie się to czyta w czasach, gdy to wszystko dostępne jest dla każdego niemal pasażera samochodu za pośrednictwem... telefonu.

Zresztą, zamiast przepisywać ciekawostki, wkleję poniżej kilka fragmentów - mam nadzieję, że nikt nie będzie mnie za to ścigał, w końcu to już historia:

A na koniec tekst o tym, jak to polski internet miał się zadławić na śmierć - chyba jednak wygrała opcja numer trzy (na szczęście!):

Przyznam się, że wyszło na to, że nawet czasopisma z tak w końcu nieodległego roku potrafią mieć posmak nostalgii i wspomnienia czasów dawno minionych. Ech, te zmagania z kodowaniem polskich znaków! Ech, ICQ! Ech, IRC! Kto to w ogóle pamięta?...

Kurczę, stary już jestem!

Komentarze

  1. Sie odezwał, zabytek jeden...:)))
    Wiesz, teraz po prostu wszystko dzieje się szybciej. Porównaj ile czasu upłynęło np. od początku Polski do prądu i pierwszej żarówki, a ile czasu od tej żarówki do współczesnego oświetlenia. Albo od tabliczek z pismem klinowym do pierwszego komputera i od pierwszego komputera do dzisiejszego laptopa.:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jednak pod pewnymi względami dzisiejsze tempo rozwoju jest przerażające - jeśli by przestać "trzymać rękę na pulsie", to za parę, paręnaście lat można się srogo zdziwić, kiedy najnowsze technologie staną się zwyczajnie "zbyt nowoczesne" i człowiek "nietechniczny" się w tym zupełnie pogubi...

      Usuń

Prześlij komentarz