Happy End

Macie swoje "płyty dzieciństwa"? Ja mam. Przez to, że Tata lubił nagrywać audycje radiowe oraz miał gramofon "Artur", do dziś mam słabość do Elvisa, Boney M, Czerwonych Gitar i... Happy Endu. W tym ostatnim przypadku każdorazowe odsłuchanie albumu "Jak się masz kochanie" wiąże się z bardzo mieszanymi uczuciami, gdzie nostalgia walczy z zażenowaniem...

Jeśli szukacie piosenek, które są bardzo chwytliwe, mają proste do zapamiętania melodie, a do tego niemożliwie wręcz kliszowe i banalne słowa, to jest to dla Was idealna płyta. Są tu nieszczęśliwe miłości (szczęśliwe zresztą też), rozstania, powroty, bukiety polnych kwiatów, nieśmiertelne bzy, uśmiechy, oczy, które mówią wszystko i tak dalej, i tak dalej...

No i co z tego, myślę sobie. I słucham sobie raz do roku, a wtedy wracają chwile beztroskiego dzieciństwa. Wtedy te piosenki brzmiały pięknie i odkrywczo...

Szkoda, że życie takie nie jest.

Komentarze

  1. wspomnień czar :) dzięki zabieram

    OdpowiedzUsuń
  2. Czy płyty, to trudno powiedzieć, bo mi się czasem podobała jedna-dwie piosenki danego wykonawcy, rzadko całość.:))) Ale na pewno bardzo lubiłam zespół Gawęda.:)))
    Jako dziecię to chętniej słuchałam bajek ("Przygody Piotrusia Pana", "Alicja w Krainie Czarów" - obie znalazłam na You Tube). A później to na pewno Lady Pank, Kombi. No i eee... jakby tu napisać... no... ekhm... Papa Dance.:)))
    Wiesz co mnie zaskakuje? Że ja do dzisiaj wiele piosenek z tamtych lat znam na pamięć. A teraz to wleci jednym uchem, wyleci drugim i śladu nie ma. Jakieś to takie nijakie, ani słowa, ani muzyka się nie trzyma pamięci, że o wykonawcach nie wspomnę. Może dlatego, że tego jest po prostu za dużo?

    OdpowiedzUsuń
  3. Że jest więcej - to na pewno. Ja też słabo znam współczesne produkcje - bardziej kojarzę wykonawców, niż ich twórczość, a tych z ostatnich kilku lat właściwie nawet nie znam. To chyba znak czasów - teraz wiemy, skąd się bierze to, że rodzice wolą piosenki z czasów własnej młodości ;)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz