Powrót do pracy

Urlop minął i wróciłem do pracy. I to dosłownie, bo zamiast pracować zdalnie, jak do tej pory, wróciłem do biura. Nie jest nas tu dużo, bo parę osób zaledwie na wielkim open space, ale dzięki temu pracuje się przyjemnie. Klimatyzowane wnętrze, duże monitory (koniecznie muszę kiedyś wymienić te domowe!), a przede wszystkim cisza i spokój. Nie słychać budowy za oknem, sąsiada ścinającego kosiarką trawę czy drugiego sąsiada, budującego drewniany domek dla dzieci i tnącego piłą tarczową drewno na podwórku. Nie słychać cofających ciężarówek i ujadania zostawionego w ogródku psa.

Czy coś się tu zmieniło przez tych parę miesięcy? Tak, wejście na teren firmy trwa dłużej, bo trzeba odczekać w kolejce, dać sobie zmierzyć temperaturę, zdezynfekować dłonie i mieć założoną maseczkę (na szczęście tej ostatniej nie trzeba mieć już, siedząc przy biurku). Ale poza tym i brakiem ludzi wszystko wydaje się być po staremu.

A nie, jest jedna rzecz, której nie ma: kawy z mlekiem. Automaty wydają tylko zwykłą, czarną, pewnie obsługa przyjeżdża zbyt rzadko, żeby wymieniać czy dolewać mleka. A że taka zwykła czarna z automatu jest... no... jakby to powiedzieć... ma kontrowersyjny smak, to picie jej niekoniecznie jest przyjemne. No, ale co zrobić (tak, tak, przywieźć swoją z domu).

I tylko przeszkadza - tak naprawdę - jedna rzecz: akurat teraz PKP wzięło się za remont przejazdu kolejowego obok firmy. I muszę objeżdżać całość dość dużym łukiem... Nie może być za dobrze, bo by się jeszcze człowiek przyzwyczaił, ha, ha!

Komentarze