Droga do nagrań lektorskich - część 2

Aż trudno uwierzyć, jak wiele zmieniło się w zakresie tworzenia nagrań audio w moim studio na przestrzeni tego roku! I choć jeszcze w kwietniu tego roku byłem pewien, że wszelkie trudności są już za mną, to następne miesiące przyniosły kluczowe zmiany nie tylko sprzętowe, ale przede wszystkim mentalne. Przy czym te ostatnie wynikały z pierwszych.

Przede wszystkim "padł" mój rejestrator Tascam DR-05, choć może to za dużo powiedziane. Po prostu jego wejście zaczęło przerywać i generować szumy oraz buczenie, kiedy podłączałem do niego przejściówkę z "dużego jacka" na "małego". To skłoniło mnie do wymiany tego Tascama na młodszego i potężniejszego brata, model DR-100Mk3. Z perspektywy czasu było to bardzo dobre posunięcie, mimo tego, że w czerwcu na imieniny dostałem RødeCastera Pro. Właśnie te dwa urządzenia sprawiły, że spojrzałem na nagrywanie z innej perspektywy.

Myślę, że kluczowe było tutaj uświadomienie sobie, co zależy ode mnie, a co - nie. Wcześniej nagrywałem zupełnie po partyzancku, nie wiedząc nawet, gdzie jaki poziom ustawić i co od czego zależy. Teraz miałem w ręku doskonałe narzędzia i praktycznie brak możliwości popełnienia pomyłki. Podłączam mikrofon do urządzenia, dobieram poziom, włączam nagrywanie i mówię. I to ma działać. Przestałem (na szczęście!) wnikać, co od czego zależy i eksperymentować, jak tu jedną rzecz podłączyć z innymi. W prostocie siła!

I bardzo szybko okazało się, że są rzeczy, które przyprawiały mnie miesiącami o ból głowy, a których przeskoczyć zwyczajnie się nie da. Albo zależą one od innych czynników, niż początkowo sądziłem. WarmAudio WA87 wcale nie ma słabego, zaszumionego sygnału - podłączony do DR-100 nagrywa się bardzo dobrze bez rozkręcania czułości do maksimum. Z kolei Shure SM7B faktycznie ma słaby i zaszumiony sygnał, a stosowanie nawet najlepszego aktywatora rozwiąże tylko problem mocy sygnału, nie zaś szumu - ten trzeba po prostu eliminować innymi sposobami.

dbx-286s nie jest remedium na wszelkie bolączki i zdecydowanie wolę obrobić dźwięk programowo, jednak do nagrywania narracji do filmików ten channel strip nadaje się idealnie. Głos ma odpowiednią głośność, pozbawiony jest szumu i praktycznie poza wycięciem pomyłek nie trzeba nic z nim robić. To z kolei bardzo ułatwia mi nagrywanie filmików na YouTube'a.

Nawet strona obróbkowa mi się uprościła - zamiast kombinowania z Acon Acoustiką i WaveLabem, używam bezstresowo Reapera, oczywiście odpowiednio spreparowanego. Mam przygotowane szablony, poustawiane wtyczki, nawet nagrywać już nie boję się bezpośrednio w komputerze, bo ten szum i tak nic nie znaczy w porównaniu do szumu samego SM7B, mojego głównego mikrofonu. Nawet jeśli zdarza mi się nagrywać w ciszy, za pomocą RødeCastera czy Tascama, proces się nie zmienia. Dużo zmieniło także poznanie posiadanego oprogramowania w postaci wtyczek - dzięki temu Klevgrand Brusfri zostało zastąpione odszumiaczami z pakietu iZotope RX, a korekcji dokonuję najczęściej za pomocą smart:EQ3. Do tego SPIFF w celu eliminowania mikrotransjentów i znów, nie trzeba kombinować, przestawiać, eksperymentować z każdym kolejnym nagraniem.

Co nieco zaskakujące, w zasadzie przestałem używać w ogóle przedwzmacniacza GoldeAge Pre-73, jeszcze rok temu niezbędnego wręcz narzędzia, bez którego nie powstawało niemal żadne nagranie. Być może, gdyby RødeCaster posiadał możliwość wprowadzania sygnału liniowego, to GoldenAge byłby nadal w użyciu. Być może coś się zmieni, jeśli dołożę do zestawu krosownicę XLR/TRS, wówczas byłoby łatwiej konfigurować różne łańcuchy przetwarzania, ale raczej pozostanie urządzeniem do zadań specjalnych i na specjalne okazje.

I tak się wszystko uspokoiło - właśnie sobie to zaczynam uświadamiać. Że już nie miotam się nerwowo od nagrania do nagrania. Że mogę teraz w każdej chwili przysunąć mikrofon, włączyć nagrywanie i przynajmniej przyzwoitej jakości dźwięk uda mi się zarejestrować - a i później będę potrafił go w jakimś tam stopniu obrobić. Jedynie audiobooków nie przybywa - w porównaniu do tego, co już miałem wcześniej nagrane, obecna lista wydaje się śmiesznie krótka. Czas nie jest z gumy - skoro nagrywam podcasty, brakuje go na audiobooki (które przy okazji wymagają większej pracy podczas obróbki). Za pół roku czy rok zobaczymy, czy to chwilowy kryzys, czy jednak przybędzie nieco tych nieco bardziej ambitnych pozycji...

Komentarze