Październik ledwo się zaczął

Pierwszy października już za nami. Wystarczył jeden dzień, żeby moja skrzynka e-mailowa została zasypana wiadomościami o porażająco świetnych okazjach zakupu rzeczy najróżniejszych. Oczywiście, wszystko to w entuzjastycznym tonie jesiennych wyprzedaży, czyszczenia magazynów przed Bożym Narodzeniem, pozbywania się letnich zapasów i w ogóle. Dodam tylko, że nie chodzi absolutnie o odzież - tylko o oprogramowanie i sprzęt audio.

Rzecz jasna, najwięcej jest okazji "na ostatnią chwilę". Kup, bo za trzy dni koniec promocji! Kup, tylko w październiku! Kup, zanim skończą się zapasy! Za chwilę koniec wyprzedaży! Prędzej, dodawaj do koszyka, bo w połowie miesiąca cena podskoczy! I tak dalej, i tak dalej.

No, niby to nic nowego, ale już dawno nie było takiego wysypu ofert jednego dnia! Na to wszystko nałożyły się jeszcze wyprzedaże z okazji "Dni podcastów", więc promocje na mikrofony, słuchawki, przewody, oprogramowanie, rejestratory i tym podobne akcesoria. Po prostu nic, tylko przeszastać wypłatę (albo i dwie), no bo skoro zaraz wszystko się skończy...

Nie skończy się, tego jestem pewien. To znaczy, skończy się ten promocyjny okres, ale nie zapominajmy, że w listopadzie będzie czarny piątek, potem cybernetyczny poniedziałek, a potem całe morze świątecznych promocji, zaś po świętach - wyprzedaże końcówek serii, promocje poświąteczne, kolejne wietrzenie magazynów.

Zastanawiam się, czy w ogóle jest sens kupować cokolwiek w normalnej cenie?...

Komentarze