[O] Wiedźmin: Zmora Wilka
Tak, jestem fanem wiedźmińskiego uniwersum, stworzonego już nie tylko przez Andrzeja Sapkowskiego, ale i serial oraz... gry CD Projektu. Choć długo się broniłem wyjść poza książki, bo wydawało mi się, że wszystko inne będzie dużo, dużo gorsze - a film Marka Brodzkiego z 2001 roku tylko potwierdził moje obawy. Dzisiaj patrzę na niego wprawdzie łaskawiej, bo to jak ze wspomnieniami - po prostu pamiętam, że byłem wtedy młody i piękny (ha, ha). Gry przekonały mnie bardziej, a już "Wiedźmin III" z dodatkami to naprawdę było spełnienie marzeń - do ciekawej historii doszła spora interakcja i REWELACYJNA muzyka. Potem był film amatorski (ale tylko z nazwy, bo jakością przeskakiwał "Wiedźmina" z Żebrowskim o klasę przynajmniej). No i serial z Henrym Cavillem. Dobry serial, uważam (dopisek po premierze drugiego sezonu: dobry będzie chyba tylko pierwszy sezon...).
Do tego mamy oczywiście komiksy, historie pisane przez fanów i tak dalej, i tak dalej - świat ten zdaje się nie mieć końca i przypomina pod tym względem świat Tolkiena. Nic zatem dziwnego, że w końcu pojawiła się też animacja (chociaż były już jakieś chyba wcześniej, ale ta jest pierwszą "poważną"), za którą - jak za serial aktorski - wziął się Netflix. Mamy zatem możliwość obejrzenia "Zmory Wilka", który jednocześnie rozczarowuje i nie rozczarowuje. Już wyjaśniam.
Po obejrzeniu miałem uczucie rozczarowania. Że wszystko skończyło się tak nagle. Poczułem niedosyt. Historia, przedstawiona w filmie, to historia Vesemira, czyli mentora Geralta. Nie nawiązuje ona w żadnym stopniu do historii komiksowych (tam też mieliśmy obraz szkoły Kaer Morhen, szkolenia wiedźminów itp.) i jest zupełnie odrębna. Poznajemy losy młodego Vesemira, który ze sprytnego, choć biednego chłopaka staje się jednym z najsprawniejszych wiedźminów. Z tym, że w odróżnieniu od historii znanych wcześniej, tutaj Vesemir wcale nie jest dobry, szlachetny i miły. Jest cyniczny, cwaniakowaty i bubkowaty, jeśli mógłbym tak to określić. Dopiero na koniec dowiadujemy się, jak stał się tym, kim się stał.
Moje rozczarowanie wzięło się stąd, że ta opowieść powinna być dłuższa. Mnóstwo wątków zostało tylko delikatnie poruszonych, wspomnianych, a aż chciałoby się je rozwinąć, poznać lepiej. Tak naprawdę, to powinien byś serial w rodzaju "Claymore" - i mam nadzieję, że wyniki oglądalności będą na tyle dobre, że Netflix się zdecyduje na kontynuację.
Pora przejść zatem do tego, dlaczego film nie rozczarowuje. Otóż bardzo lubię konwencję anime i chociaż puryści będą jojczeć, że to NIE JEST anime, to ma wszelkie cechy tej konwencji. Charakterystyczny styl animacji ruchu, postaci, fetyszyzowanie broni, zbliżenia na twarz - jednym słowem, wszystko, po czym odróżniamy anime od innych form animacji. I nie zgodzę się, że to nie pasuje do wiedźmińskiego świata - według mnie pasuje bardzo dobrze. Jest też oczywiście pójściem na łatwiznę, bo ta konwencja wręcz się narzuca, jak mniemam jest także odpowiednio tańsza od jakiejś oryginalnej kreski i nieszablonowych rozwiązań. Czyli film zrobiono w sposób oczywisty, tani, acz efektowny. Ale zrobiono na przyzwoitym poziomie, nie zgrzyta się zębami podczas projekcji, wszystko jest na miejscu. Pasuje także muzyka, troszkę nawiązująca do muzyki z gier, mniej do tej z netfliksowego serialu.
Moje podsumowanie jest takie: dostaliśmy film interesujący, dobrze zrobiony, który ogląda się z zaciekawieniem, aczkolwiek nie jest on pozbawiony problemów - skrótowości i małej oryginalności. Niektórym może też przeszkadzać konwencja graficzna - są przecież osoby reagujące alergicznie na anime (nieważne, czy PRAWDZIWE, czy też FAŁSZYWE ;)) Mnie się podobało, obejrzałem dwa razy i chociaż za drugim razem już się momentami nuży, to myślę, że Netflix nie ma się czego wstydzić i spokojnie mógłby przemyśleć sprawę serialu z czasów "przedgeraltowych" - chętnie poznałbym historie pozostałych wiedźminów, których poznajemy w "Zmorze Wilka". Czy tak się stanie? Trudno na razie osądzić, bo część recenzji jest bardzo "na tak", a część bardzo "na nie". Zachęcam zatem do obejrzenia i samodzielnego zdecydowania, jak sprawdza się taka konwencja w świecie wiedźminów.
Jak to czytałam, to mi się przypomniała piosenka: "Grosza daj wiedźminowi..." No i się znowu przyczepiła!!!
OdpowiedzUsuń"Toss a coin to your Witcher O' Valley of Plenty..." - no musiałaś? teraz nucę i nucę :P
Usuń