[O] Daredevil, sezon trzeci

Ech, seriale Marvela w Netfliksie... Jest ich sporo i każdy pewnie znajdzie coś dla siebie: Jessica Jones, Punisher, Luke Cage, Iron Fist. No i Daredevil, od którego tak naprawdę się to wszystko zaczęło. To pierwszy sezon tego właśnie serialu "zrobił robotę" i zapewnił napływ widzów i pieniędzy. Opowieść o niewidomym prawniku, który ma tak wyczulone inne zmysły, że może jako superbohater walczyć wręcz z przestępcami, wyczyniając niesamowite akrobacje. Brzmi może i śmiesznie, ale pamiętam, że oglądało się to na tyle przyjemnie, by potem wypróbować pozostałe seriale.

W ostatnich tygodniach pojawił się trzeci już sezon przygód Daredevila, który zdążyłem już obejrzeć i zdam Wam krótką, nieco spoilerową relację.

Na czym stoimy - SPOILERY!

Akcja zostaje podjęta po zakończeniu fabuły osobnego serialu pt. Defenders, w którym bohaterowie pozostałych cykli spotykają się, by walczyć z tajemniczą organizacją o nazwie "Hand" (czyli Ręka). Walka ta, jak pamiętamy, została zakończona sukcesem, był to wszak sukces gorzki, bo Daredevil i Elektra poświęcili swoje życia. Jak się jednak okazuje, z Daredevilem nie poszło tak łatwo.

Matt Murdock (bo tak się nazywa nasz bohater), cudem przeżywa i zostaje znaleziony przez przypadkowych ludzi. Ci wiozą go do ojca Lantoma, gdzie zajmuje się nim siostra Maggie. Matt powoli próbuje się pozbierać i wrócić do formy, choć widać, że zaszły w nim poważne zmiany i nie jest już tak idealistycznie nastawiony do swojej "misji". Tymczasem Wilson Fisk skutecznie usiłuje wydostać się z więzienia, by odzyskać Vanessę i wywrzeć pomstę na Daredevilu.

Swoją drogą, strasznie mi się podobało, że Matt nie wkłada już tego swojego idiotycznego kostiumu, tylko walczy w zwykłych ubraniach i z obwiązaną głową. Strój się wprawdzie pojawia na ekranie, ale kontekst poznacie sami.

Fisk w formie

Fabuła znów obraca się wokół głównej pary Murdock-Fisk. Tym razem jednak Matt ma zdecydowanie "pod górkę", a Fisk wyprzedza go na każdym kroku. Zresztą Fisk, jak zwykle, świetnie się sprawdza, a grający go Vincent D'Onofrio mimo oszczędnych środków wyrazu, bardzo sprawnie tę postać ożywia. Ta dwójka - Matt i Wilson - to trochę mało, by zapełnić cały sezon, więc scenarzyści wprowadzili wiele wątków pobocznych, momentami nawet bardziej wciągających. Dorzucili dwóch agentów FBI - jednego prawego, a drugiego targanego szaleństwem, rozwinięto też znacznie wątek Karen, która w ten sposób przestała być tylko mazgajowatą blondynką (chociaż to już wiedzieliśmy wcześniej). Także Foggy dostaje swoje pięć minut i wypada w nich całkiem nieźle. Ojciec Lantom i siostra Maggie też sporo namieszają, więc wątków do obserwowania jest dość i w zasadzie chyba nie poczułem ani razu znużenia czy znudzenia.

Fabuła kilka razy zaskakuje (przynajmniej bohaterów) i w pewnym momencie nie jest się już pewnym, co czai się za rogiem i jak to się wszystko dalej potoczy. Mnie strasznie szkoda, że Vanessa Marianna pojawia się tak późno, bo w pierwszym sezonie tworzyli z Fiskiem świetną parę. Tutaj jest trochę bezbarwna i w sumie niewiele wnosi. Być może w czwartym sezonie (o ile taki powstanie) odegra znaczniejszą rolę.

Zachęcam

Tych, którzy serialu jeszcze nie widzieli (w ogóle) zachęcam do zapoznania się najpierw z wcześniejszymi sezonami i (najlepiej) z serialem Defenders. To sprawi, że dużo zdarzeń z sezonu trzeciego nabierze głębszego sensu, a na dodatek pozwoli zaobserwować pewne różnice (np. to, że w trzeciej serii zmienił się sposób walki Daredevila - mniej jest akrobacji, a więcej siły i brutalności).

Tych, którzy serial znają i lubią, zachęcać pewnie za bardzo nie trzeba, ale i tak napiszę, że warto obejrzeć kolejne odcinki. To jeden z lepszych sezonów Marvela w ogóle i chyba tylko równie dobry sezon z Punisherem mógłby go zdeklasować.

Komentarze