Na nowym miejscu
Minęły trzy tygodnie od przeprowadzki, można więc wstępnie podsumować, jak "się mieszka". A mieszka się... dobrze!
Przede wszystkim jest dużo spokojniej niż w mieście. Zwłaszcza przez ostatnie parę miesięcy na Tęczowej było momentami nieznośnie - pomijam weekendowe imprezy studenckie, przez które nie można było dospać. Wszystko przebijały roboty budowlane tuż pod oknami - w zasadzie do 16-17 tej nic nie można było zrobić w domu, bo do wyboru były hałas albo duchota, jeśli chciało się choć trochę odciąć hałas zamknięciem okien.
Na pewno - przynajmniej w moim przypadku - lepiej się śpi. Pewnie dlatego między innymi, że jest cicho, ale jest też... ciemno. Naprawdę ciemno. A jak się zamknie rolety, to wręcz nie widać własnych rąk. Faktem jest, że kiedy rano szykuję się do pracy, to muszę do poruszania się po domu używać latarki, he, he.
Czy są minusy? Oczywiście: twarda woda, kiepska gruntowa droga dojazdowa, kłopoty z internetem i "wszystko daleko". Na wodę można trochę zaradzić filtrami, droga pewnie kiedyś zmieni się w asfaltową, internet też w końcu dociągną światłowodami, więc generalnie nie ma się co przejmować.
Na razie powoli kończymy prace i rozpakowanie. W sobotę udało się położyć podłogę na strychu i nieco ogarnąć przeprowadzkowy chaos w postaci stojących tu i ówdzie pudeł i kartonów. Zrobiło się nieco przestronniej i bardziej cywilizowanie.
Najważniejsze w tym wszystkim, że można po prostu wracać do swojego kawałka ziemi...
Komentarze
Prześlij komentarz