Uzależnieni od Google'a?
Korzystam z serwisów Google'a od lat. Wielu lat. Tak wielu, że np. utrata zawartości skrzynki pocztowej bardzo by mnie zabolała. Podobnie utrata bloga - chociaż tutaj mam jakieś swoje backupy, czyli kopie zapasowe. Zastanawialiście się kiedyś, co by było, gdyby nagle Google "padło" z tego czy innego powodu?
Dlaczego? Po co?
Po tym, jak się naczytałem różnych rzeczy z niebezpiecznika.pl przyszło mi do głowy, że rzeczywiście utrata np. wszystkich e-maili byłaby (w moim przypadku) bardzo dotkliwa. Dużą część danych mam głównie w postaci archiwum pocztowego, np. wszelkie numery seryjne do licencji oprogramowania. Gdybym stracił do nich dostęp, straciłbym też te licencje - pewnie część dałoby się odzyskać w ten czy inny sposób, ale nie zawsze działy wsparcia różnych firm tego wsparcia rzeczywiście udzielają.
Do tego dochodzą e-maile czysto sentymentalne, np. od starych znajomych czy osób, z którymi nie mamy już kontaktu. Czasem, zaglądając do e-maili sprzed np. 5-10 lat można przypomnieć sobie o istotnych (niegdyś, a może i dzisiaj?) rzeczach. Ja mam jeszcze tak, że ważne rzeczy wysyłam sobie e-mailem, właśnie na wypadek, gdybym ich potrzebował - wyszukiwarka w poczcie Gmail jest wówczas bardzo przydatna.
Jeśli chodzi o blogi, to kiedyś napisałem sobie narzędzie, które wyciągało całą zawartość Ladaco, a dodatkowo wyliczało pewne statystyki. Było to rozwiązanie partyzanckie i dziś już niedziałające - Google wykrywa to narzędzie jako atak DDoS i blokuje jego działanie. Pewnie dałoby się napisać coś z wykorzystaniem API, udostępnianym przez Google'a, ale szczerze mówiąc po przyjrzeniu się sposobom autoryzacji dostępu odechciało mi się w to zagłębiać.
Konkluzja jednak jest taka, że kopię bezpieczeństwa warto by zrobić, pytanie tylko - jak?
Od pomysłu do przemysłu
Oczywiście, pierwszy pomysł, jaki się pojawił w mojej głowie, to wyszukanie odpowiedniego programu, który zrobi co trzeba. Po przejrzeniu jednak kilku propozycji poczułem dziwną niechęć do powierzania danych uwierzytelniających zewnętrznym programom, a i same programy nie wyglądały zachęcająco - np. wskazywany przez wiele serwisów jako najlepszy Gmail Backup zwyczajnie już nie istnieje, a inne programy są albo stare, albo ograniczone (np. kopia zapasowa jedynie poczty).
Cóż zatem począć? Trzeba zatem zapytać Google'a, jak zrobić backup Google'a. I okazuje się, że można!
Wystarczy wejść na stronę https://takeout.google.com/settings/takeout i zaznaczyć, które usługi z długiej listy chcemy sobie zarchiwizować (poczta? blogi? Google Keep?):
W następnym kroku decydujemy, w jakim formacie chcemy otrzymać zarchiwizowane dane oraz jak mają one zostać dostarczone - mnie najbardziej odpowiadał e-mail z linkiem do pobrania:
Teraz następuje właściwy etap - tworzenie archiwum. Może to potrwać jakiś czas (u mnie archiwum poczty i blogów, w sumie ok. 2GB, zajęło około półtorej godziny) - na szczęście rzecz dzieje się w tle, na serwerach firmy, więc możemy zamknąć przeglądarkę i po prostu czekać na e-maila.
Jak odzyskać?
W przypadku poczty problemu z odzyskaniem danych nie ma: wystarczy wykorzystać jakiś program pocztowy - Mozilla Thunderbird lub Outlook i otworzyć plik archiwum z rozszerzeniem .mbox. Nasze e-maile zostaną zaimportowane, a program pocztowy zadba, żeby wysłać je na serwer. I już.
Pozostałe archiwa da się (po rozpakowaniu pliku .zip) otworzyć choćby w systemowym Notatniku i wyciągnąć z nich tekstowe dane (lub - np. w przypadku kopii galerii - wykorzystać gotowe pliki .jpg). Ja sobie na szybko (3-4h roboty, z czego większość to parsowanie pliku XML) napisałem programik do wyświetlania zawartości blogów:
Tak czy owak, mamy te dane lokalnie u siebie i możemy samodzielnie zrobić ich kopię na zewnętrznym dysku twardym, na płycie DVD czy pendrivie. Tak na wszelki wypadek - bo po to robi się kopie zapasowe.
Komentarze
Prześlij komentarz