[O] Jakub Bobrowski i Mateusz Wrona - Mitologia słowiańska
No, misie kochane, ilu greckich bogów potraficie wymienić z pamięci? Dzeusa, Atenę, Hermesa, Posejdona znacie? A ilu znacie bogów słowiańskich? No właśnie...
Jak to?
To istnieje mitologia słowiańska? Przyznam, że osobiście byłem bardzo zdziwiony, że jak najbardziej istnieje, choć - co zrozumiałe - jest raczej szczątkowa. Całe życie myślałem, że jedyne, co znamy, to garść imion - Światowid, Perun, Trygław, Swaróg, Dadźbóg - i garść nazw biesów (demonów): południc, płanetników, wodników czy utopców. Kiedyś nawet trochę się tym interesowałem, stąd moje obecne zdumienie. A że wszelkie mitologie lubię, rzuciłem się do czytania, kiedy tylko książka panów Bobrowskiego i Wrony wpadła w moje ręce.
Jak pisać o tym, czego nie ma
Autorzy zdradzają zaraz we wstępie, że książka ich ma przybliżyć czytelnikowi wyniki naukowych badań nad słowiańską mitologią. Zastrzegają wszak, że zrobią to w swoim przystępnym, autorskim stylu i wiecie co? Udało im się.
Czytałem i czytałem, z tym większym zaciekawieniem, im większa była w danym temacie moja ignorancja. A że - jak się okazało - praktycznie nie wiedziałem nic, lektura minęła szybko i bardzo przyjemnie.
O stronie merytorycznej się nie wypowiem, bo ta książka to moje jedyne źródło wiedzy na temat wierzeń słowiańskich, więc kompletnie nie mam z czym jej porównać. Mogę się jedynie wypowiedzieć o stronie struktury i treści literackiej. Oraz o oprawie graficznej.
Między okładkami
Książka nie jest gruba, ma niespełna 150 stron. Podzielono ją podobnie, jak w "Mitologii greckiej" Parandowskiego - mamy zatem opis stworzenia świata, pojawianie się bogów i wreszcie genezę człowieka. Kolejna część książki to, ehm, bestiariusz, czyli opisy biesów. Pozycję zamykają słowiańscy herosi, czyli junacy - oraz krótki słowniczek. Trochę brakuje skorowidza, bo chciałoby się szybko odszukać np. historię stworzenia Dadźboga - obecnie trzeba przekartkować początkowe rozdziały. Fakt, że nie są one obszerne, ale jednak.
Do języka nie mam większych zastrzeżeń, nie dostrzegłem też żadnych rażących błędów, więc już jest nieźle (książka ma w ogóle dwoje korektorów, co w dzisiejszych czasach wydaje mi się ewenementem).
Osobnego komentarza wymaga opracowanie graficzne i ilustracje, za które odpowiadają Błażej Ostoja Lniski (projekt graficzny) i Magdalena Boffito (rysunki). Dzięki Bogu, że nie ma tutaj jakichś czarno-białych zdjęć starych, zmurszałych rzeźb czy kamiennych posągów, tak zniszczonych przez wodę, że niczego w nich już dostrzec nie można. Zdecydowano się na autorski styl, który akurat do mnie przemawia, acz zastrzegam, że jest mocno oryginalny i pewnie nie każdemu będzie odpowiadał. Moim zdaniem, bardzo pasuje on do klimatu "mitologicznego", gdzie przecież ciągle obcujemy z czymś dziwnym, nieznanym i nietypowym.
Słowo na koniec
Cóż mogę powiedzieć: polecam! Książka pojawiła się w ofercie Wydawnictwa BOSZ (oryginalnie w 2017, ja mam dodruk z 2019 roku), nie jest przesadnie droga, a naprawdę warto poczytać i wiedzieć co nieco o "naszych" bogach. Na Trygława i Swaroga, do księgarń, Słowianie!
Aaaaa! Tej jeszcze nie mam! Kusiciel jeden!:)))
OdpowiedzUsuńAle oczywiście tak od ręki to ja przynajmniej 6 bóstw wymienię. Mogłeś jeszcze wspomnieć Mokosz. Mam nadzieję, że nie będzie Ci miała za złe pominięcia...:)))
Chociaż dzisiaj zamówiłam sobie "Księgi Jakubowe".:)))
Kup, kup, bo fajne :) Mokosz mogłem wspomnieć, ale to postać dla mnie zupełnie nowa. Trygława, Swaroga i Dadźboga znam dzięki komiksowi "Kajko i Kokosz", Perun i Swarożyc też się tam przewijają, ale ani Welesa, ani Mokoszy dotąd nie znałem :) I tak, wiem już, że Trygław jest uosabiany z Welesem, ale o pierwszym słyszałem, a o drugim dopiero z "Mitologii" ;)
Usuń