[W] Cztery proste imaki

Całkiem niedawno ułatwiałem sobie cięcie wyrzynarką. Powstałe wówczas dwie proste prowadnice parę razy już się przydały, jednak podczas korzystania z nich szybko wyszły dwa główne problemy. Po pierwsze, zastosowałem w nich śruby zamiast kołków, pasujących do otworów w stole roboczym. Konsekwencją jest konieczność każdorazowego przykręcania "motylków" od spodu, co nie jest ani szybkie, ani łatwe. To by się jednak dało przeżyć - gorzej, że śruby są wkręcone "na stałe" w ściśle określonych miejscach i już nie raz się zdarzyło, że... zabrakło mi otworów w stole. Działo się to zwłaszcza, gdy musiałem coś zrobić przy krawędzi blatu i prowadnicy brakowało dosłownie kilku centymetrów. Albo np. przymocowałem prowadnicę o jeden otwór za daleko i trzeba było odkręcać "motylki" i przekładać całość.

Na kanale mojego ulubionego Neila Paskina, w jednym z filmów, widziałem bardzo prosto wykonane imaki. Postanowiłem zrobić wersję ciut bardziej złożoną, chociaż te proste też mnie kuszą.

Imaki to proste elementy oporowe - opieramy o nie albo prowadnice, albo przedmiot obrabiany. W odróżnieniu od ścisków czy klamer, imaki nie trzymają przedmiotu - tworzą jedynie opór, aby uniemożliwić przesuwanie się po powierzchni blatu.

Postanowiłem przygotować 4 sztuki, złożone z kołka 20mm, wkładanego w otwory w stole, oraz kwadratowej części wystającej nad powierzchnię stołu, która będzie dawać opór. Miałem akurat kantówkę o szerokości 50mm, więc aby ułatwić sobie życie, postanowiłem pociąć ją na kawałki 50x50mm. W każdym klocku zaplanowałem wywiercenie otworu 20mm do zamocowania kołka.

Jako że łatwiej jest zamocować do stołu długą kantówkę niż pojedyncze klocuszki, najpierw przystąpiłem do wiercenia. Oznaczyłem wszystkie klocki, a w każdym z nich punktakiem zrobiłem wgłębienie pod otwór. Wiercenie wymagało wyczucia, aby nie przebić się na wylot - niestety, póki co nie mam freza, którym wykonywanie takich otworów (z płaskim dnem) to formalność. Wówczas mógłbym pokusić się o poprzestaniu na sklejeniu ze sobą klocka i kołka - niestety, w moim rozwiązaniu musiałem (oprócz klejenia) dla pewności dać długi wkręt. Za to mogłem wypróbować nowe wiertło do fazowania - bardzo fajna sprawa, koniec z wierceniem najpierw dużym wiertłem i przekładaniem go później na małe. Tutaj wszystko jest w jednym narzędziu.

Wywiercone otwory nie zachwycały, ale trudno - ręczną wiertarką i wiertłem, jakie mam (i z takąż wiedzą i praktyką), potrafię wiercić tylko takie. Na szczęście imaki nie wymagają zegarmistrzowskiej precyzji, więc po oszlifowaniu krawędzi papierem ściernym nie jest tragicznie.

Po przygotowaniu otworów trzeba było jeszcze pociąć kantówkę na klocki - na szczęście nie było to trudne. Klocuszki na papier ścierny, szuru-buru i można było zabrać się za cięcie drewnianego pręta o średnicy 20mm na kawałki (każdy po 70mm). Pocięte kołki trzeba było też potraktować papierem ściernym i teraz pozostało tylko nałożyć klej, zmontować całość i skręcić.

Tradycyjnie ostatnim etapem było zabezpieczenie powierzchni - po raz kolejny zdecydowałem się na olej, bo bardzo podoba mi się efekt końcowy. Nie bez znaczenia jest też łatwość nakładania - wystarczy bawełniana szmatka i już. Żadnego brudzenia pędzli, mycia ich, martwienia się o wypadające z nich włosie... Chyba stałem się zwolennikiem oleju - szkoda, że jest to najsłabsze zabezpieczenie, nie mające nawet startu do skorupy z lakieru. Ale jakoś... lubię. I już.

Komentarze