Opera, Brave czy Vivaldi?

Co jakiś czas robię sobie przegląd dostępnych na rynku przeglądarek internetowych - interesuje mnie to głównie ze względów zawodowych. Piszę aplikacje sieciowe, stąd muszę testować je w różnych środowiskach, a przy okazji też korzystam z różnych udogodnień dla programistów (jak śledzenie kodu czy przeglądanie żądań i odpowiedzi). Od ostatniego przeglądu minęło już ponad półtora roku, pora więc zerknąć, co tam w sieciowej trawie piszczy. Tym razem jednak nie chciało mi się instalować i testować wielu przeglądarek, więc doinstalowałem tylko Brave do istniejącej pary Vivaldi-Opera i porównałem te trzy przeglądarki. Dlaczego akurat te i dlaczego nie ma tu Firefoksa? No, bo tak wybrałem. Przeglądarki Vivaldi używam codziennie przez wiele godzin, z Brave korzystam głównie na telefonie, a Opera ma tryb Flow, o którym kilka słów za chwilę.

Unifikacja postępuje

Rynek jest po prostu zalany przeglądarkami zbudowanymi na bazie Chromium (ściślej biorąc, silnik nazywa się Blink, ale projekt go rozwijający to właśnie Chromium). Wynika to zapewne z prostoty napisania takiej przeglądarki - bierzemy gotowy i przetestowany kod, który w zasadzie wszystko robi za nas, dodajemy parę funkcji "od siebie" i mamy świetną przeglądarkę! Wszystkie trzy testowane przeglądarki tak właśnie powstały i korzystają z wersji 86 Chromium, więc "w środku" praktycznie różnic nie ma. Różnice tkwią głównie w interfejsie użytkownika i funkcjach specjalnych (np. synchronizacja w Vivaldi, VPN w Operze czy anonimizacja prywatnych sesji w sieci Tor w Brave).

Testy

Żeby ze spokojem przejść do omawiania co ciekawszych funkcjonalności, wykonałem dwa testy w każdej z przeglądarek: Acid3 oraz JetStream. Wyniki nie zaskakują i są niemal identyczne w każdym przypadku.

W teście Acid3 wszystkie trzy przeglądarki zaprezentowały powyższy wynik

  • Vivaldi = 71.466
  • Opera = 67.086
  • Brave = 72.402

Obciążenie komputera - każda przeglądarka tylko z jedną kartą, a na tej karcie mój blog.

Vivaldi

Nie da się ukryć, że tę przeglądarkę znam obecnie najlepiej i korzystam z niej najintensywniej. Co mnie przy niej trzyma? Przede wszystkim wygoda - mam tu literalnie wszystko, czego oczekuję od przeglądarki: są przydatne karty pobierania, ulubionych, notatek, mogłem podpiąć sobie wygodnie Google Keep. Jest synchronizacja za pośrednictwem serwerów producenta - można mieć na różnych komputerach ten sam zestaw zakładek, wspólną historię, a nawet hasła (czego osobiście jednak nie polecam). Wbrew pozorom ta funkcja jest bardzo przydatna - jeśli wchodziliśmy na jakąś stronę na jednym komputerze, bez problemu znajdziemy ją też na drugim. Jeśli dodamy zakładkę w telefonie, odnajdziemy ją też w wersji stacjonarnej. I tak dalej, i tak dalej. Co ważne, np. po instalacji systemu na jednym z komputerów wystarczy zainstalować Vivaldi i ją zsynchronizować - po chwili będziemy mieć w niej te same zakładki i konfigurację, jak w pozostałych miejscach. Koniec z eksportowaniem listy zakładek, z importami, z konfigurowaniem - mechanizm ten może też synchronizować... dodatki! Czyli instalujemy na jednym komputerze np. obsługę plików djvu, a pojawi się nam to także w pozostałych środowiskach!

Do tego dochodzi moc różnych ułatwień, jak choćby tryb czytania, który bardzo upraszcza widok stron i sprawia, że czyta się je zazwyczaj o wiele wygodniej niż w normalnym trybie. Do tego dochodzi wbudowane i wygodne drzewo zakładek, możliwość włączenia różnych filtrów (np. wygaszenie kolorów), wygodny mechanizm notatek, gdzie można umieścić nie tylko tekst, ale też załącznik, grafikę, a nawet wykonać graficzny zrzut ekranu. Zakładki można grupować, można też podzielić ekran między dwie zakładki i przeglądać je, mając obie obok siebie.

Bardzo przyjemnie rozwiązano manager haseł, który jest dodatkowo szyfrowany - np. hasło można podejrzeć dopiero po podaniu hasła do konta.

Wszystko to sprawia, że korzystanie z Vivaldi jest bardzo przyjemne - do tego aktualizacje wychodzą dość często i widać, że przeglądarka się wciąż rozwija. Istnieje też, naturalnie, wersja mobilna, ale na razie nie ma w niej nic, co spowodowałoby moje przejście do niej z mobilnego Brave.

Opera

To była niegdyś moja ulubiona przeglądarka, jeszcze za czasów silnika Presto. Była szybka, miała wszystko, co trzeba i... została uśmiercona. Część operowego zespołu zaczęła tworzyć wersję 15tą już na bazie Chromium, a część przeszła do zespołu Vivaldi, stąd też pewnie tak duże podobieństwo obu przeglądarek. Pierwsze wersje jednak mocno mnie zawiodły i sześć lat temu porzuciłem tę aplikację. I chociaż na początku 2018 roku wyglądało na to, że się przeproszę z Operą, to jednak wygrał wtedy Vivaldi.

Czy obecnie Opera ma coś, czego brakuje głównemu konkurentowi (głównemu w moich oczach, oczywiście). Otóż ma dwie funkcje, które bardzo mi się podobają i chętnie bym je zobaczył w Vivaldi. Pierwsza z nich to tak zwane konteksty. Czyli robię sobie jeden kontekst "Praca", gdzie trzymam otwarte zakładki dotyczące pracy, drugi związany z aktualnie testowaną aplikacją, trzeci związany z jakimiś dodatkowymi stronami, np. Tłumaczem Google'a czy Wikipedią. I teraz nie muszę już wertować dziesiątek zakładek, tylko po prostu zmieniam kontekst i mam już do ogarnięcia tylko kilka lub kilkanaście zakładek. Bardzo sprytne.

Druga przyjemna rzecz to Opera Flow. Dzięki temu wynalazkowi można przesyłać sobie różne odwiedzone strony. Przypuśćmy, że przeglądam coś na telefonie (oczywiście, Opera Flow istnieje w wersji mobilnej), ale akurat ciekawa strona, na którą trafiłem, jest trudna do przeczytania na małym ekranie (albo nie mam akurat czasu, ale chcę ją tymczasowo zapamiętać, bez zaśmiecania zakładek). Klikam na ikonkę strzałki i ciach, strona ląduje w zakątku zwanym Flow. Kiedy wchodzę do Opery "stacjonarnej", zapamiętana strona już na mnie czeka w opisywanym zakątku. Połączenia przeglądarki w komputerze i telefonie dokonuje się banalnie, po prostu skanując telefonem QR-kod. I to wystarczy!

Opera ma ponadto wbudowane blokowanie reklam, co może być poczytane za plus, bo nie trzeba niczego doinstalowywać. Dodatkowo ma możliwość korzystania z wbudowanego VPN-a, aby nieco zanonimizować wirtualne wojaże użytkownika.

Brave

Przyznam, że Brave w wersji na komputer niczym specjalnym się nie wyróżnia. Jest do bólu prosta i w zasadzie nie posiada żadnych udogodnień poza blokerem reklam i możliwością korzystania z sieci TOR podczas korzystania z kart prywatnych. To jednocześnie dużo i niedużo, bo czasem minimalizm bywa przydatny, czasem zaś dokucza.

Za to w wersji na telefon przeglądarka ta ma jedną, ale BARDZO przeze mnie cenioną zaletę. Otóż nie dość, że nie wyświetla reklam, to jeszcze pozwala odtwarzać wideo w tle. Inne przeglądarki - jeśli przełączymy się na inną kartę lub aplikację, automatycznie przerywają odtwarzanie filmu. Jest ono także przerywane, jeśli nie włączymy trybu pełnoekranowego i telefon przejdzie do trybu czuwania - w Brave tak się nie dzieje, więc możemy włączyć sobie np. jakiś film, gdzie ważny jest tylko dźwięk i sobie go w spokoju odsłuchać.

Werdykt

Hm, naprawdę ciężko jest wybrać. Jeśli ktoś tylko i wyłącznie włącza przeglądarkę, żeby przejrzeć pocztę, pogadać na Facebooku czy poczytać wiadomości, to Brave sprawdzi się tu znakomicie, zarówno w wersji mobilnej (polecam!), jak i stacjonarnej.

Jeśli jednak cenicie sobie dodatkowe funkcje, takie jak synchronizacja ustawień, przesyłanie stron między telefonem a komputerem, wygodne zarządzanie zakładkami i kartami, to z pewnością lepiej sprawdzi się Opera albo Vivaldi. Obie są świetne, mają podobny zakres funkcjonalności i przyznam, że nie potrafię wskazać, która jest lepsza, nawet dla mnie. Vivaldi sprawdza mi się bardzo dobrze, ale Opera Flow i konteksty kuszą, oj, kuszą! Ale z kolei Opera nie ma wygodnych notatek i dzielenia ekranu na dwie zakładki, co mi się często przydaje.

Ostatecznym zwycięzcą nie zostaje zatem nikt. Warto wypróbować każdą z nich i dopasować sobie ich możliwości dla siebie. Mamy zatem trójstronny remis...

Komentarze