[O] Boris Akunin - Czarne miasto

Spojrzałem na moje ostatnie blogowe wpisy i widzę, że nie jest dobrze - same negatywne emocje. Nie chciałbym wyjść na wiecznego malkontenta, więc dzisiaj będzie o tym, co wyszło dobrze.

Cykl powieści o Eraście Pietrowiczu Fandorinie rozpoczął się dawno temu i powoli dobiega końca - "Czarne miasto" jest czternastą powieścią z tego cyklu. Przyznam, że wszystkich nie przeczytałem - ale zdecydowaną większość, więc mam swoje zdanie na temat zarówno cyklu, jak i głównego bohatera. No i cóż, w obu przypadkach jest to zdanie jak najbardziej pozytywne. "Czarne miasto" wetknęła mi do ręki Siostra Be, więc nie sposób było odmówić. Miałem czytać w tak zwanym międzyczasie, ale wciągnąłem się i skończyłem czytać w dwa robocze popołudnia (czy może bardziej wieczory).

Jeśli ktoś lubi przygody Fandorina, tutaj na pewno się nie zawiedzie. Linia fabularna jest tym razem skonstruowana trochę jak w filmach o Jamesie Bondzie (bo trzeba Wam wiedzieć, że Akunin "wydestylował" szesnaście typów powieści detektywistyczno-szpiegowskich i każda kolejna książka o Fandorinie reprezentuje jeden z tych typów). Nie wiem, czy akurat rzeczywiście "Czarne miasto" to taki "jamesbond", ale ja tak to odbieram. Opisywana afera zatacza naprawdę szerokie kręgi - świat stoi na progu pierwszej wojny światowej, a główny bohater spełnia tajną misję na obrzeżach imperium rosyjskiego, w Baku. Dlaczego tam? Bo Baku było w owym czasie centrum wydobycia ropy naftowej i od tego "czarnego serca Rosji" zależały losy mocarstw. Intryga - jak zwykle - jest momentami zaskakująca, pojawiające się postaci - ciekawe. Mamy, rzecz jasna, piękne kobiety, mamy szpiegów, dywersantów, skorumpowaną policję, pościgi, porwania i tak dalej, i tak dalej. A wszystko to prowadzi do dość nagłego zakończenia, którego pewnie mało kto się spodziewa (a na pewno nie w takiej postaci).

Ja jestem bardzo zadowolony z lektury, choć domyślam się, że niektórych nieco mogą znudzić fragmenty dotyczące prowadzonego przez Fandorina dziennika (nikki), aczkolwiek mają one swoje uzasadnienie w fabule, więc nie bardzo dałoby się je usunąć. Szkoda tylko, że przez drugą połowę powieści (a w sumie może i przez 2/3) wierny sługa radcy stanu, Masa, przebywa w szpitalu - Fandorin zyskuje jednak nowego, ciekawego sprzymierzeńca.

Jeśli jeszcze nie spotkaliście się z Fandorinem, radzę zacząć lekturę od "Azazela" lub "Gambitu tureckiego". Nie dlatego, że są lepsze od "Czarnego miasta" - po prostu do tej powieści warto siąść, kiedy już wiemy co nieco o stworzonym przez Akunina świecie i mamy jakiś emocjonalny związek z bohaterami - na pewno to zaprocentuje. Do lektury zatem!

Komentarze

  1. Tak sobie myślę, że najpierw mogłam dać Ci książkę do przeczytania, poczekać na Twoją recenzję i dopiero się wziąć za lekturę. Czytałabym z jeszcze większym zainteresowaniem ;)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz