[K] Dlaczego Affinity Photo jest lepszy od PaintShop Pro 2020

Od wiosny używam obu wymienionych w tytule programów jako zastępników Photoshopa. O Paint Shop Pro nawet pisałem w maju, zaś o Affinity Photo wspominałem krótko z okazji testów alternatyw dla Photoshopa. Zbyt dużo prac graficznych może nie wykonywałem, ale jakieś wnioski po półroczu się nasuwają.

PaintShop Pro 2020

Program od Corela w wersji Ultimate zawiera garść programów pomocniczych, z których jednak korzystam bardzo sporadycznie, skupię się zatem wyłącznie na samym edytorze. Sprawia on początkowo nawet przyjemne wrażenie, które jednak szybko pryska w zetknięciu z nieco toporną obsługą i pojawiającymi się błędami.

Najbardziej denerwuje mnie w tym programie niestabilność. Ścierpiałbym nawet niewygodną obsługę, byle tylko program nie wychodził do pulpitu z byle okazji. Wchodzę do modułu Manage i klikam ja jeden z dysków - program znika z ekranu. Używam jednego z filtrów na pliku z kilkunastoma warstwami - program znika ekranu. Nawet przy usuwaniu obiektów ze zdjęcia zdarzyło mi się raz, że program po prostu się wyłączył.

Pomijam już tutaj fakt, że po pierwszej instalacji PSP 2020 przestał mi się uruchamiać Painter - bo o tym pisałem osobno. Po prosto corelowisko w najgorszym wydaniu.

Niewygoda wynika - jak mniemam - z zaszłości historycznych i wieku programu. Dajmy na to usuwanie wybranych elementów ze zdjęcia wygląda tu dość kuriozalnie. Już w Photoshopie CS6 sprzed lat niemal dziesięciu zrobiono je tak, że można po prostu zamalować element do usunięcia, a program potrafi to miejsce zastąpić wygenerowanym tłem pasującym do otoczenia. W Affinity Photo zrobiono to też właśnie tak, różne aplikacje graficzne on-line również rozwiązano to podobnie. Ale PSP 2020 niestety ma własny przepis: trzeba najpierw obrysować usuwany przedmiot maską, potem przełączyć się przyciskiem z nic nie mówiącym kwadracikiem w tryb wskazywania źródła i narysować prostokątną ramką obszar, z którego program "spróbkuje" piksele do zamiany. Potem należy jeszcze potwierdzić chęć wykonania usunięcia, ale jeśli obszar źródłowy będzie zbyt mały, to po prostu nic się nie zadzieje, a Ty, użytkowniku, domyśl się, dlaczego - program w żaden sposób nie podpowiada, że trzeba po prostu zwiększyć ramkę "źródłową"... W dodatku, jak już się uda obiekt usunąć, to rzadko kiedy wygląda to akceptowalnie dobrze.

Do tego dochodzą przedpotopowe okienka, nieskalowalne, z suwakami do przesuwania zawartości, problemy z wywoływaniem RAWów (słaba wywoływarka, której dużą część zajmuje reklama osobnego programu Corela - AfterShot, służącego do obsługi RAWów), kompletnie inne niż w Photoshopie skróty klawiaturowe i... wszechobecne okienka i panele, próbujące sprzedać inne programy z oferty producenta, których nie sposób się pozbyć, a które po pewnym czasie zwyczajnie irytują.

Affinity Photo

Tu wrażenia mam dużo lepsze i teraz już nie wiem, czy to dlatego, że program jest rzeczywiście dużo lepszy od konkurenta, czy po prostu uwiodła mnie prostota obsługi całego pakietu od Affinity (bo mimo wcześniejszych obiekcji w praktyce Affinity Designer wyparł zupełnie CorelDraw z moich prac graficznych!). Jakikolwiek byłby powód, to do obróbki grafiki rastrowej coraz częściej wybieram właśnie Photo, a nie PSP 2020.

Podstawowy powód - poza stabilnością i nowoczesnym wyglądem - to błyskawiczny start aplikacji i w ogóle szybkość działania. Wyjątkiem jest wywoływanie RAWów, szczególnie tych większych, np. z Fuji - wtedy wyraźnie widać "przerysowywanie kafelków", choć do samej jakości wywołania nie mam większych zastrzeżeń, zaś podgląd wprost w oknie aplikacji z możliwości wygodnego przesuwania i zoomowania, a nie w jakimś "dziadowskim" okienku jako w PSP 2020, daje naprawdę duży komfort obsługi.

Dodajmy do tego dużą zgodność skrótów klawiaturowych z tymi obecnymi w Photoshopie oraz integrację z pozostałymi aplikacjami pakietu (np. w Designerze można się "przenosić" do Photo, by na szybko wyedytować jakiś element rastrowy), częste aktualizacje i bezproblemowy dostęp do wersji beta dla chętnych i mamy przed sobą obraz całkiem przyjemnego programu.

W dodatku, aby pobrać wersję instalacyjną, nie trzeba - jak u Corela - udowadniać obsłudze, że się zarejestrowany program kupiło, wysyłając im rachunki i faktury. Po prostu logujemy się na konto i pobieramy.

Werdykt już zapadł

Wprawdzie Corel od paru tygodni mami aktualizacją do wersji 2021, jednak daruję sobie już chyba kontakty z tą firmą. Zwłaszcza że ostatnio chciałem skorzystać z dodawanego do wersji Ultimate programu "efektowego" GRFX Studio Corel i chociaż go wiosną rejestrowałem i uruchamiałem, jakimś cudem się wyrejestrował i musiałem szukać w e-mailach numeru seryjnego, którego zresztą program nie chciał przyjąć. Skończyło się na kontakcie z supportem i ponownym udowadnianiu, że się ma legalną licencję na ten program, że jest on na liście zarejestrowanych i nawet działał. Po dniu oczekiwania support wygenerował mi nowy numer seryjny, utrzymując, że ten poprzedni był nieprawidłowy (?!). Tylko że ten dzień później ja już miałem dawno obrobiony plik, na którym chciałem wypróbowywać GRFX...

Dla mnie werdykt jest prosty. Wybieram tańszy program, który zwyczajnie działa bezproblemowo, którego producent nie rzuca legalnym użytkownikom kłód pod nogi, który w dodatku ładnie wygląda i pracuje się w nim równie wygodnie (jeśli nie wygodniej!) niż w Photoshopie. Pełnym zamiennikiem nie jest, ale jeśli już muszę wrzucać warstwy tekstowe do plikow .psd, to odpalam starego CS6 i tyle. Na razie to wystarcza.

Komentarze